Oberża Sąsiadów, ul.
Miodowa 25. Pisałam już o hotelu o tej samej nazwie, teraz czas opisać
tamtejszą restaurację. Podzielona jest na dwie części, wewnętrzną i zewnętrzną.
Wszędzie jest mnóstwo zieleni, siedzi się na wygodnych krzesłach wyłożonych
poduchami, a w patio przed słońcem chroni gości rozłożysta lipa
(prawdopodobnie, co do gatunku nie jestem pewna). Jedzenie serwowane jest przez
miłą obsługę i widać, że kucharz zna się na rzeczy. Oprócz wykwintnych dań
mięsnych podawanych ze wspaniałymi sosami, można również zamówić placki
ziemniaczane z pikantnym bulionem i inne pyszności. Z chęcią wrócę tam podczas
kolejnej wizyty w Krakowie, chciałabym skosztować więcej potraw z ich menu.
Gospoda Koko na
Gołębiej. To miejsce okupowane jest w zdecydowanej większości przez lokalną
ludność i studentów. Serwuje się tam dwudaniowe zestawy obiadowe w bardzo
przystępnych cenach. Nie bójmy się tego słowa: jest tam po prostu tanio. Domowe
obiady jak u mamy lub babci, ze świeżymi surówkami i to w ilościach, które
zaspokoją nawet największy głód. Smacznie, syto i swojsko.
Marchewka z groszkiem na
Mostowej 2. Zabawna restauracja na Kazimierzu, serwująca bardzo dobre i duże
śniadania. Piętrowe kanapki z "bogatym wnętrzem" nasycą każdego.
Niestety, nie jadłam tam obiadu, więc nie mogę ocenić Marchewki pod tym kątem,
ale za to z czystym sumieniem oświadczam, że mają wspaniały wybór piw, między
innymi z browaru Cieszyńskiego. Wystrój jest bardzo przyjazny, a obsługa
sprawna. Uważajcie na krzesła - żadne nie jest do pary, a może się zdarzyć, że
traficie na chwiejne lub o zapadających się siedziskach. Taka dodatkowa
zabawa, krzesłowa ruletka.
Kolanko no6, ul.
Józefa 17. Kolejna knajpka na Kazimierzu, serwująca przekąski i drinki. Mają
pyszne naleśniki i desery, spory wybór herbat i niewiele mniejszy piw. Urządza
się tam również koncerty muzyki alternatywnej, jest to miejsce spotkań lokalnej,
ekhem... bohemy. W pobliżu znajduje się
wiele ciekawych lokali, więc jeśli uznacie, że czas na zmianę klimatu,
będziecie mieli spory wybór.
Smak Ukraiński, ul.
Kanonicza 15. Serwuje się tam, jak sama nazwa wskazuje, ukraińskie potrawy.
Nigdy wcześniej nie jadłam niczego z tamtejszej kuchni, więc w ramach
zaspokajania ciekawości postanowiłam wejść i skosztować. Nie zawiodłam się.
Porządne, solidne jedzenie, a nie jakieś fikuśne szlaczki na talerzu. Jednak
nie znaczy to, że potrawy są ciężkie i bez polotu. Wprost przeciwnie! Mój
żołądek - jedyny słuszny sędzia w tych sprawach, był więcej niż zadowolony. Również wizualnie wszystko jest zapięte na ostatni guzik, choć nie wykluczam, że
wzrok mógł mnie nieco zmylić. Moc cudownego ukraińskiego piwa bywa zdradliwa.
Papryczki 5, ul.
Mikołajska 5. Włoska restauracja serwująca bardzo dobrą pizzę i dania rodem z
Italii. Mają bardzo duży ruch, więc jeśli się tam wybierzecie w porze
obiadowej, możecie nie znaleźć wolnego stolika. Lokal jest duży, dysponuje
dodatkowo miejscami na świeżym powietrzu, od strony podwórza. Ładny wystrój,
szybka obsługa, chociaż czasami zdarza im się zapomnieć o dalszych stolikach.
Niemniej jednak często tam wracałam i za każdym razem było bardzo smacznie.
Polecam pizzę z rukolą i szynką prosciutto, moja ulubiona pozycja z menu.
Gessler we Francuskim, ul.
Pijarska 13. Wybierzcie się tam koniecznie na lunch! Koniecznie! Po pierwsze lunch
we Francuskim jest wręcz śmiesznie tani, bo dwudaniowy obiad z deserem i
kompotem do popicia kosztuje 20 zł. Po drugie doświadczycie czegoś niezwykłego.
Będziecie najważniejsi na sali, a obsługiwać Was będzie czterech kelnerów.
Jeden z nich będzie miał tylko jedną funkcję, mianowicie posypie Wasze danie
koperkiem, pietruszką lub inną zieleninką. Kucharz w odpowiedniej kucharskiej
czapce wyjedzie z kuchni z wózkiem, na którym rumienić się będzie i pachnieć
wspaniałe mięso. Sami będziecie mogli wybrać kawałek jaki chcecie, a on go Wam
ukroi. Będą Was rozpieszczać i hołubić, aż rozpłyniecie się jak masełko na gorących ziemniakach. Chociażby dlatego warto tam się wybrać, jeśli argument o
pierwszorzędnym smaku potraw jest dla Was niewystarczający. A wierzcie mi, powinien
być.
Chimera, ul. Św. Anny 3. Katastrofa. Klapa na
całej linii i miejsce, do którego na pewno nie wrócę. Z całego doświadczenia z
Chimerą jedynie wygląd tejże mi się podobał. Jedzenie było mdłe i bez smaku,
podawane z podgrzewacza. Jeśli ktoś lubi potrawy bezmięsne udające mięsne, tofu
i faszerowane jakąś mazią pierogi, to nawet on nie będzie zadowolony.
Wegetariańskie wariacje na temat różnych potraw potrafią być smaczne, ale tam
akurat nie były. Szczerze odradzam.
Magiel na Kazimierzu, ul. Beera Meiselsa 9. Kolejny
nietrafiony wybór. Jedzenie niesmaczne, obsługa gburowata i obcesowa, a
naczynia brudne. Na prośbę o wymianę filiżanki, z której ktoś przede mną
ewidentnie pił, bo zostawił po sobie ślady, usłyszałam, że to się nie spodoba
szefowej. Na litość boską, mam pić z brudnej? Burger przypominał sflaczałą
wersję siebie z poprzedniego życia, zawiniętą w chleb tostowy i zalaną
pomidorową krwią. Cóż, na napiwek sobie nie zasłużyli.
Guliwer, ul. Bracka 6. Malutka restauracja w samym centrum, a jakby z dala od
zgiełku. Ponoć jedzenie mają tam pyszne, ja jednak wybrałam się tam z innego
powodu. Podczas późnego spaceru zwróciłam na to miejsce uwagę i postanowiłam
zajrzeć do środka. Zachwyciło mnie pięknie zaaranżowane wnętrze, świeczki
przyjaźnie migocące za szybą i ogólny klimat. Perfekcyjne miejsce na wieczorne
romantyczne spotkanie przy lampce wina. Wybór win mają szeroki, więc zaspokoi on
różne gusta, a wytchnienie dla duszy dołączają bezpłatnie.
Pod Słońcem, Rynek 43.Podejrzewam, że jest to najtańsza restauracja na krakowskim
Rynku. Mieści się w piwnicy, ale właściciele posiadają również ogródek piwny,
który ustawiony jest przed kamienicą. Można tam zjeść treściwy obiad, trochę za
ciężki jak na mój gust, ale bardzo przyzwoity. Menu jest typowe, nie zawiera
żadnych niespodzianek, ale jeśli ma się ochotę na frytki, mięso i sos, to można
śmiało wchodzić i zamawiać.
Farina, ul. Św. Marka 16. Królestwo ryb i owoców morza. Same pyszności, a
muszę powiedzieć, że nie należę do osób lubiących wszystko co mokre, śliskie i
gumowate. Pewnie dlatego nie odważyłam się spróbować zupy rybnej ani kokosowej
z krewetkami, mimo że brzmiały bardzo zachęcająco. Skusiłam się natomiast na
zupę grzybową, która okazała się niezwykle aromatyczna. I z przekonaniem mogę
stwierdzić, że świeży sandacz pieczony w całości z czosnkiem i solą był
rozkoszą dla podniebienia.
Shisha Club, Mały Rynek 2. Dobre miejsce na posiedzenie przy piwie i zapalenie
shishy. I to by było w zasadzie tyle. Albo "aż" tyle.
Oranżeria Pergamin, al. Marszałka Ferdinanda Focha 39-42. Zawędrowałam tu przez przypadek.
Żar lał się z nieba, chodniki parzyły stopy i Kraków stał się nie do
zniesienia. Całe szczęście istnieją jeszcze Błonia, gdzie można odpocząć na
łonie natury, przynajmniej częściowo z dala od asfaltowego piekarnika. Oranżeria znajduje się
tuż przy Błoniach i oferuje ochłodę i orzeźwienie wszystkim spragnionym.
Serwują tam piwa, drinki, desery lodowe, itp. Jest gdzie skryć się przed
słońcem i odetchnąć. Jako sam cel wypadu nie jest warta odwiedzin, ale jej
lokalizacja jest idealna dla ludzi lubiących ruch i aktywne formy wypoczynku.
Konfederacka 4. Nazwa tej knajpki jest identyczna z jej adresem. Znajduje się na
Dębnikach, czyli w mniej oczywistej dzielnicy Krakowa, nie aż tak popularnej
turystycznie. W zasadzie nie ma się czemu dziwić, wokół trochę kamienic, trochę
bloków, osiedlowe chodniki i sklepy. Nawet wejście nie zapowiada niczego
niezwykłego. Ot, metalowe schodki do kamienicy i przeszklona futryna. Wystarczy
jednak przestąpić próg, by natychmiast zmienić zdanie. Wnętrze jest
fantastycznie urządzone. Z tyłu sali znajduje się ogromny piec chlebowy,
pozostawiony po poprzednim właścicielu, a na nim prawdziwy zapiecek z ustawionymi
stolikami. Pomieszczenie jest bardzo wysokie, ale nie ciemne. Całą wysokość
ściany zajmują okna, a styl industrialny miesza się z nowoczesnym. Stare rury
gazowe wystają z podłogi tuż obok lśniących blatów, ciepłe drewno kontuaru
kontrastuje z bielą ścian. Polecam to miejsce dla samego jego wyglądu! Ale nie tylko.
Można tu się napić wielu wspaniałych rzeczy, tych alkoholowych i nie. W
zasadzie jest to winiarnia i kawiarnia, zatem odnajdziecie tu pierwszorzędne
wina jak i kawy. Na tych ostatnich się nie znam, nie jestem kawoszem, ale wina
były naprawdę interesujące. Odwiedziłam Konfederacką również w zimie, co
skłoniło mnie do zamówienia gorącej czekolady. I to dopiero była czekolada!
Gęsta, słodka, z nutką pomarańczy. Jak po czymś tak cudownym wrócić do
kupowania okropieństw z automatów? Po prostu nie sposób.
Na sam koniec napiszę o czymś, co nie mieści się w słowie restauracja, a nawet knajpa. Wszyscy, którzy byli w Krakowie wiedzą, co mam na myśli. Oczywiście nie mogę nie wspomnieć o lokalnych specyficznych miejscach, takich jak Okrąglak, gdzie można zjeść najlepsze zapiekanki, albo o niebieskiej Nysce, z wnętrza której można skosztować wybornych kiełbasek w środku nocy. Ratują one wszystkich całodobowych turystów, dając im siłę do dalszej eksploracji miasta. Właśnie tej siły Wam życzę! Żeby zwiedzić cały Kraków, trzeba mieć jej naprawdę mnóstwo.
Na sam koniec napiszę o czymś, co nie mieści się w słowie restauracja, a nawet knajpa. Wszyscy, którzy byli w Krakowie wiedzą, co mam na myśli. Oczywiście nie mogę nie wspomnieć o lokalnych specyficznych miejscach, takich jak Okrąglak, gdzie można zjeść najlepsze zapiekanki, albo o niebieskiej Nysce, z wnętrza której można skosztować wybornych kiełbasek w środku nocy. Ratują one wszystkich całodobowych turystów, dając im siłę do dalszej eksploracji miasta. Właśnie tej siły Wam życzę! Żeby zwiedzić cały Kraków, trzeba mieć jej naprawdę mnóstwo.
To ja o pizzy, bo Papryczki 5 to tylko preludium do najlepszego po Neapolu placka z sosem pomidorowym ;D Rysiu, następnym razem musisz odwiedzić koniecznie: Pomodorino - jedyny minus to oddalenie od centrum, innych nie ma ;) i - teraz będzie mój faworyt - Pizza Garden - tez na Debnikach - na Konfederacka niedaleko, a pizza po prostu...no meeega ;D
OdpowiedzUsuńNa jesień przenoszą się bliżej Karmelickiej ;)
Skoro polecasz, wybiorę się tam bez dwóch zdań. Dla dobrego jedzenia jestem skłonna pojechać bardzo daleko :)
UsuńOd jakiegoś czasu będąc w Krakowie odwiedzam restauracje Mekong i zawsze miło mnie zaskakują smakowo jak i wizualnie -na pewno nie pożałujecie wybierając się do tego lokalu!
OdpowiedzUsuńNadal nie dane mi było jej wypróbować, ale może następnym razem :)
UsuńBardzo fajne miejscówki :) w szczegółności polecam Oranżeria Pergamin :)
OdpowiedzUsuń