sobota, 28 czerwca 2014

Sobotnia ekspresja artystyczna - etap pierwszy

Przez ostatnie kilka tygodni sobotnie ranki upływały mi pod znakiem gliny. Gliny i szkliwa. Jeździłam do pracowni i wyżywałam się artystycznie poprzez lepienie, ugniatanie, szlifowanie i malowanie. Zawsze lubiłam pracować rękami, uwielbiam dotykać przeróżnych rzeczy, ugniatać ciasta, robić biżuterię, naprawiać to, co zepsute, a olbrzymią przyjemność sprawia mi dawanie starym rzeczom nowego życia. Nie zawsze znajduję na to czas, ale kiedy już mi się uda, trudno mnie od tego oderwać.
Glina pojawiła się u mnie po bardzo długiej przerwie, a odświeżenie tej znajomości okazało się być bardzo owocne. Przekształcanie amorficznej masy we własne myśli i wyobrażenia jest bardzo relaksującym zajęciem. Czasochłonnym, ale odprężającym i dającym sporą dawkę satysfakcji. Wiadomo, że to materiał nieprzewidywalny, może pęknąć podczas wypalania, zmienić kształt lub kolor, skurczyć się. Ale element zaskoczenia zwiększa tylko poziom ekscytacji i późniejszej radości. Kolejną wielką niewiadomą są szkliwa. Nigdy nie można być pewnym, jaki kolor się uzyska, czy będzie taki jak zamierzaliśmy, czy też okaże się czymś całkowicie innym? A jeśli malujemy szkłem, to czy aby rozpuści się w odpowiedni sposób? Czy nie wypłynie na zewnątrz? Pytań rodzi się mnóstwo, a odpowiedzi przychodzą z czasem.
Praca z gliną jest zadaniem wieloetapowym, efekty nie są widoczne na zawołanie, trzeba mieć zatem trochę cierpliwości i dużo wyobraźni. Trudno trwać przy swojej wizji kiedy materiał żyje własnym życiem. Kształt powstanie czasami niezależnie od zamierzeń, zielone szkliwo po wypaleniu staje się niebieskie, różowe zamienia się w limonkowe, a od ilości pociągnięć pędzla zależy, czy kolor będzie jednolity czy cieniowany.
Pierwszym etapem tworzenia z gliny jest lepienie, po którym nasze dzieło musi dobrze wyschnąć i się utwardzić. Następnie możemy przystąpić do szlifowania i wyrównywania niedoskonałości powierzchniowych. Robi się to kawałkami plastikowej siatki, przypominającej materiał wykorzystywany do ocieplania budynków.  Kiedy już jesteśmy usatysfakcjonowani z wyglądu naszego dzieła, następuje pierwsze wypalanie. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, nie będzie pęknięć i nic nie odpadnie, możemy się zabrać za szkliwienie i powtórne wypalanie. Dopiero po przejściu tych wszystkich etapów, ujrzycie w pełnej krasie to, co sami stworzyliście.
Zdjęcia, jakie zamieściłam poniżej, przedstawiają pierwsze etapy pracy mojej przyjaciółki, Agi. Własne dzieła sfotografowałam już całkowicie ukończone, ale o tym w następnym wpisie już niedługo.

Ozdoby choinkowe oraz misa.












2 komentarze:

  1. masz oko! prace wyglądają na zdjęciach równie fajnie jak w rzeczywistości.. mam tylko nadzieję, że efekt końcowy, już po szkliwieniu, będzie choć odrobinę przypominał mój artystyczny zamysł! ;)
    a.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Też mam taką nadzieję! Nie podoba mi się ta cała "przerwa wakacyjna", kolejne pomysły domagają się wprowadzenia w życie!

      *Dziękuję :)

      Usuń