Jest! Wreszcie do mnie dotarła! Pięknie wklejona do paszportu, kolorowa i pachnąca przygodą. Można zatem kupować bilety i obmyślać plan wyjazdu. Ale jestem podekscytowana! Co dziwne, wcale nie było tak trudno ją dostać, udało się w przeciągu paru dni, po wypełnieniu wniosku, wpłaceniu opłaty i po minutowej rozmowie w konsulacie. Wystarczyło tak niewiele, żebym za parę miesięcy mogła się cieszyć wyprawą do Stanów! Jejku jej!
Ale będą wpisy! :-D
OdpowiedzUsuńO tak! :D tylko czy mi czasu starczy, żeby pisać na bieżąco? Oby :)
OdpowiedzUsuńPotrzebna dobra dokumentacja na zdjęciach i w głowie i materiału powinno wystarczyć na kilka miesięcy ciekawych wpisów :)
OdpowiedzUsuń