Aby uzyskać efekt zagłębionego wzoru w ozdobach choinkowych Agi, wystarczyło użyć wałka i filcowych ozdobnych podkładek pod kubki. Te ostatnie zostały położone na płaską powierzchnię gliny, a następnie w nią wwałkowane, dzięki czemu po ich usunięciu pozostał wyraźny ślad materiału. Ten sam efekt, choć bardziej delikatny, można uzyskać używając kawałków koronki lub w zasadzie czegokolwiek co wam wpadnie w ręce, o czym przekonacie się za chwilę. Kształty gwiazdek, jabłek i serduszek zostały wycięte foremkami do ciasteczek, co sprawiło, że praca nad nimi przypominała bardziej robienie wypieków niż cokolwiek innego. Z kolei miska zawdzięcza swój kształt formie. Gotową, kupioną miskę należy wyłożyć folią, a następnie do środka włożyć rozwałkowaną na odpowiednią grubość glinę, obciąć niepotrzebne końcówki i czekać aż wyschnie. Glina ma to do siebie, że po wyschnięciu staje się chropowata, a na jej powierzchni powstają grudki. Można temu zaradzić na dwa sposoby. Metoda prewencyjna polega na wygładzeniu wyrobu jeszcze przed wyschnięciem. Wystarczy niewielka ilość wody i własne palce. Metoda reaktywna ogranicza się do szlifowania już wyschniętej gliny kawałkiem plastikowej siatki o drobnych oczkach.
Oto pierwsza rzecz, jaką zrobiłam. Podpórka do książek,
projekt własny. Jest ciężka, dzięki czemu dobrze spełnia swoją funkcję, a przy
tym nie wygląda masywnie. Żeby żadna z części składowych nie odpadła podczas wypalania,
musiałam wszystkie miejsca styczne scalić przy pomocy drewnianej szpachelki
(lub własnych paznokci) w taki sposób, by nie było widać linii łączenia. Przy
okazji zrobiłam z niego tester kolorów szkliwa i dowiedziałam się, że niektóre
kolory należy nakładać trójwarstwowo, by osiągnąć zamierzoną intensywność.
Wazon jest przedmiotem samoistnym. W zamyśle miał mieć kształt kalii
i z przymrużeniem oczu oraz przekręceniem głowy tak wygląda. W tym przypadku
glina miała własne zdanie i sama się kształtowała. Robienie takich form jest dość
niewdzięczne i pochłania sporo czasu. Podstawę robi się z wałka ułożonego w
spiralę. Powstałe koło obustronnie się wygładza, po czym przyczepia się ścianki
tak, by nie było widać złączeń. Ścianki powstają z wałków gliny wygiętych w
kształt litery u i rozwałkowanych. Jeśli
do podstawy przylepimy je dłuższym brzegiem, ścianki będą się wyginały do
wnętrza, jeśli zaś wybierzemy krótszy bok, będą się odginać na zewnątrz. Daje
to spore pole manewru przy tworzeniu fantazyjnych kształtów. By móc korzystać z
wazonu na co dzień, musiałam uczynić go wodoszczelnym. W tym celu wystarczy
rozrobić szkliwo, wlać je do środka i dokładnie rozprowadzić. Mnie przypominało
to rozlewanie ciasta naleśnikowego na patelni (ech, znowu zrobiłam się
głodna). Resztę ścianek pomalowałam
pędzlem. Jestem zachwycona tym podpalanym pomarańczowym, całkiem dobrze
wyszedł.
Jako ostatni powstał półmisek w kształcie liścia. I to jest
właśnie przykład, że do nanoszenia wzorów na glinę nada się wszystko, co tylko
wyobraźnia nam podsunie. Jako wzór posłużył mi liść wyrwany z chaszczy rosnących
obok pracowni. Był duży, rozłożysty i odpowiedniego kształtu. Został wwałkowany
w glinę, później wycięłam jego oryginalne brzegi i włożyłam w miskę, by go ukształtować.
Po wysuszeniu i wypaleniu nastąpiło malowanie. By uzyskać efekt czerwonych
żyłek, pomalowałam całą powierzchnię jednolicie, potem przetarłam ostrą
metalową myjką, żeby odzyskać trochę szkliwa. Następnie delikatną, zwilżoną
gąbką wycierałam wnętrze liścia, aż do momentu, w którym widoczne były tylko
żyłki. I voilà!
Już
się nie mogę doczekać ponownego otwarcia pracowni. Jeśli macie jakieś ciekawe
pomysły na wyroby z gliny, to chętnie poczytam sugestie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz