poniedziałek, 3 listopada 2014

Petrified Forest National Park

W trakcie wyprawy do Stanów widziałam wiele cudownych, jedynych w swoim rodzaju miejsc. Jednak Skamieniały Las ma w sobie dodatkową magię i atmosferę nieziemskości, dzięki czemu uplasował się na samym szczycie mojej nieoficjalnej listy cudów świata. Petrified Forest National Park znajduje się na terenie Painted Desert, terenu określanego mianem badlands, czyli nienadającego się do życia obszaru pozbawionego wody i roślinności. Panująca tam temperatura jest iście arizońska, a jeśli czytaliście poprzedni wpis, to wiecie, o czym piszę. Nie rosną tam żadne drzewa, krzaki, ani nawet trawa. Jeśli zaś chodzi o zwierzęta, to można spotkać jedynie gady, przelatujące ptaki i wygłodniałe kojoty. Nie zawsze jednak tak było.
Kilkaset milionów lat temu obecna pustynia była bagniskiem, terenem zalewowym obfitującym w żywe organizmy. Później warunki uległy zmianie, nakładane na siebie warstwy osadów zostały wypiętrzone przez ruchy górotwórcze, dzięki czemu światło dzienne ujrzały skamieniałe drzewa, po raz pierwszy od niepamiętnych czasów. Efekt jest przepiękny. Drzewna tkanka została zastąpiona różnymi minerałami i pierwiastkami, przejmując od nich kolory i tworząc wielobarwną mozaikę. Pnie, w przekroju i po oszlifowaniu, wyglądają niczym olbrzymie agaty, nic dziwnego zatem, że padły łupem pierwszych "turystów", którzy wywozili je tonami na wozach zaprzęgniętych w konie. Dopiero po interwencji władz, na początku XX wieku, zaprzestano tego procederu. Część ze skamieniałych drzew ocalało, jednak jest to niewielki procent stanu początkowego. Skamieniałe drzewa można znaleźć na terenie całego Parku Narodowego, a także poza nim. Obowiązuje całkowity zakaz wywożenia tego materiału  poza granice PN, przy wjeździe wręczane są nawet specjalne kartki, które należy wypełnić, jeśli będzie się świadkiem kradzieży. Nadal takie przypadki mają miejsce, mimo, że różnej wielkości bloki drzewne można kupić za grosze u okolicznych mieszkańców. Najwyraźniej zakazany owoc kusi mocniej. Największe okazy znaleźć można przy Muzeum Tęczowego Lasu. W przekroju drzewa są tam większe od człowieka i mają zatopione w sobie kolory, o jakich Wam się nie śniło.

Fragmenty skamieniałych drzew

Skamieniały pień

Kolor żółty to wypełnienie siarką

Niebieska barwa to zasługa kobaltu lub chromu

Czerwień to efekt dużego stężenia tlenku żelaza.


Przez Skamieniały Las przechodziła niegdyś Route 66, a na terenie Parku znajduje się hotel/muzeum z tamtych czasów, wybudowany ze skamieniałych bloków drzewnych. Trzeba przyznać, że projekt robi wrażenie, rzadko można spotkać takie kolory ścian. Okazało się jednak, że walory estetyczne nie zwiększają wytrzymałości takiego rodzaju drewna jako materiału budowlanego. Jest ono bardzo twarde, lecz jednocześnie kruche. Dziś konstrukcja musi być wspierana betonowymi słupami, by się nie zsunęła do znajdującego się tuż obok kanionu. Na podobny pomysł wykorzystania tego samego materiału wpadli Indianie kilka wieków wcześniej i postawili swoje Puerco Pueblo. Część osady przetrwała i znajduje się na terenie Petrified Forest NP. Z indiańskich pozostałości warto wymienić również Newspaper Rock, czyli skały pokryte malowidłami pamiętającymi czasy Chrystusa. Można je oglądać przez specjalne lornetki i lunety. Z bliska nie jest to możliwe, ze względu na ryzyko zniszczenia lub wandalizmu. Zawsze istnieje obawa, że ktoś postanowi ulepszyć wielowiekowe piktogramy jakimś współczesnym graffiti. Cóż, bywa. W zestawieniu z tą bardzo starą gazetą, pozostałości Route 66 wydają się być aż za bardzo współczesne. Podziurawiony kulami i zżerany przez rdzę wrak samochodu jest przypomnieniem nie tak dawnych czasów, a jednak znajduje się w stanie o wiele gorszym od piktogramów Indian. Nie napawa to optymizmem, najwyraźniej wiele po nas nie zostanie.


Oznakowanie starej trasy

Wrak samochodu, z boku widać ślady po kulach

Puerco Pueblo

Newspaper Rock

Newspaper Rock. Ciekawe, czy ten ptak zjada żabę, czy człowieka...

Newspaper Rock, sztuka abstrakcji najwyraźniej ma bogatą historię

Pozostałości po chatce pasterzy

Kolor biały to kwarc, czarny to węgiel

Prawie jak sztabka złota

Różowy kolor to zasługa manganu

Skamieniałe drzewa można spotkać na terenie całego Parku Narodowego, a jest on bardzo rozległy. Można go podzielić na dwie główne części: różową (północną) i niebieską (południową). Rozróżnienie kolorystyczne nie jest symboliczne, co zobaczycie na zdjęciach. Te góry i doliny są naprawdę bardzo intensywnie kolorowe, aż do przesady i odrealnienia. Część niebieska jest moją ulubioną, krajobraz jak z innej planety, tuż na wyciągnięcie ręki. Trudno się oprzeć wrażeniu, że wkracza się do zupełnie innego świata, wyjętego wprost z bajki. Ostatecznie, jak często widujecie jogurtowo jagodowe góry? Ja najwyraźniej za rzadko, by przestały robić na mnie wrażenie. Spacer pośród fioletowych wzniesień był nieziemski. Temperatura dawała się we znaki, jednak tym razem mnie nie zmogła. Co jakiś czas można było odsapnąć w klimatyzowanych pomieszczeniach i napić się schłodzonej wody. Główne atrakcje rozmieszczone były stosunkowo daleko od siebie, dzięki czemu po zejściu ze szlaku zawsze czekał mnie kilkuminutowy odpoczynek w samochodzie. Jak to zwykle w Parkach w Stanach bywa, trasy piesze są świetnie przygotowane. Wyjątkiem jest część różowa, gdzie żadnych ścieżek nie ma i gdzie wkracza się na własne ryzyko. Obsługa punktu informacyjnego udzieliła mi dość niepokojącej rady mianowicie, żebym nigdy nie traciła z oczu budynku znajdującego się na wzniesieniu, inaczej łatwo stracę orientację i mogę się zgubić. A że teren jest bardzo trudny, miałabym nikłe szanse na przeżycie. Bardzo praktyczna porada, czyż nie? Żeby w jakiś sposób przybliżyć turystom część różową, władze Parku zdecydowały się stworzyć oznakowany szlak turystyczny, jednak ma to nastąpić dopiero w 2015 roku, jeśli więc będziecie się tam wybierać za rok, to polecam skorzystanie z tej nowej opcji. Wierzcie mi, że warto.

Painted Desert w całej okazałości. Część różowa.








Blue Messa









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz