Planowanie
wyjazdu do Stanów zacznijcie od ustalenia, gdzie chcecie jechać i co zwiedzić. Wiem, że to oczywiste, ale całego
kraju i tak nie dacie rady zobaczyć podczas wakacyjnego wyjazdu, więc
trzymajcie się jednego regionu. Nie ma nic gorszego niż gnanie z jednego
wybrzeża na drugie, zatrzymując się na parę sekund przy atrakcjach i pstrykając
kilka fotek tylko po to, żeby za chwilę ruszyć w dalszą drogę. Po paru dniach
będziecie przemęczeni i sfrustrowani.
Moja mapa
podróży (pomijając Chicago) wygląda tak:
Założyłam sobie, że chcę zobaczyć cuda natury, od Wielkiego Kanionu po Yellowstone. Parków Narodowych jest na tym terenie mnóstwo, więc problemem okazała się selekcja. Co wybrać? Z czego zrezygnować? Tutaj przydał się przewodnik z serii DK Eyewitness Travel, zawierający wiele przydatnych informacji oraz blogi podróżnicze (warto przyjrzeć się również oficjalnej stronie Parków Narodowych). Po zaznajomieniu się z tymi źródłami, było mi o wiele łatwiej podjąć decyzję. Dodatkowo przyjęłam zasadę, że w samochodzie spędzę najwyżej 4 godziny dziennie. Nie byłam jedynym kierowcą, więc nawet taka jazda nie była wymagająca.
Trzymając się powyższego założenia, mogłam zacząć planować miejsca postoju. W większości przypadków szukałam pokojów przez booking.com, choć nie zawsze ta opcja była dostępna. Obłożenie w Yellowstone i Bryce Canyon było olbrzymie, musiałam zatem poszukać noclegów "ręcznie", poprzez mapy Google'a. I sprawdzać miejsce po miejscu, pytając o dostępność bezpośrednio u właścicieli, drogą mailową. Znaczna część stron internetowych hoteli pamiętała szalone lata 90., więc była to droga przez mękę. Ale opłaciło się, znalazłam miejsca w bliskiej odległości od atrakcji, za przyzwoitą cenę. Pierwsze półtora tygodnia wyjazdu miałam zarezerwowane z dość dużym, paromiesięcznym wyprzedzeniem. Później wolałam nie ustalać sztywnego harmonogramu, żeby móc być elastyczną w przypadku jakichś nieplanowanych zmian. WIFI w hotelach z reguły działało, więc bookowałam kolejne pokoje na bieżąco i nie sprawiło mi to zbytniej trudności.
Skoro już
podsumowuję cały wyjazd, to wspomnę jeszcze raz o miejscach szczególnych. Jak
zapewne pamiętacie z poprzedniego wpisu, noclegi na terenie rezerwatu Indian są
horrendalnie drogie i mało przyjemne. Unikajcie ich jak ognia! Z dużym, rocznym
wyprzedzeniem rezerwujcie miejsca na dnie Grand Canyon, jeśli planujecie zejście
aż do rzeki Kolorado (więcej szczegółów tutaj). W Yellowstone szukajcie hoteli
jak najbliżej wjazdów do Parku, oszczędzicie sobie monotonnych i długotrwałych
codziennych powrotów. Zostańcie tam koniecznie co najmniej na trzy dni (info
tutaj). W Las Vegas idźcie na całość i wynajmijcie ekstrawagancki pokój w
jednym z najbardziej znanych hoteli, zapłacicie niewiele, a wrażenia będą
fantastyczne (sugestie tutaj).
Skoro już
jestem przy finansach, muszę wspomnieć o kantorach internetowych. Zamiana
złotówek na dolary przed wyjazdem do USA jest dzięki nim banalnie prosta,
zajmuje chwilkę, a przy okazji jest o wiele tańsza niż w tradycyjnych
kantorach. Ja korzystałam z internetowykantor.pl i mogę go z
czystym sumieniem polecić. Warto założyć sobie również przed wyjazdem konto
walutowe z kartą. Pieniądze będą bezpieczne, a przewalutowanie po kursie banku przestanie spędzać Wam sen z powiek. Ja skorzystałam z usług BZ WBK (wydanie karty kosztuje 10$). Warto mieć
przy sobie gotówkę w razie sytuacji kryzysowych, jednak nie przykładałabym do tego
wielkiej wagi. Mnie tak naprawdę gotówka przydała się tylko raz, kiedy na
stacji benzynowej czytnik nie chciał przyjąć karty walutowej, a benzyna była
już zatankowana. Ups!
Jeśli będziecie
jeździli po różnych stanach USA, może Wam się przydarzyć to, co mnie, czyli
blokada karty przez bank. System wykryje prawdopodobieństwo kradzieży karty i
zablokuje na niej wszelką aktywność. Konieczne będzie wtedy wykonanie telefonu
do banku. Tutaj pojawia się kolejna kwestia warta wzmianki, a mianowicie: karta
telefoniczna w Stanach. Jaką kartę telefoniczną kupić? Otóż obojętnie jaką,
byleby miała dużą ilość Internetu do wykorzystania. Wierzcie mi, to
najważniejsze kryterium, które wyprzedza jedynie zasięg, rzecz jasna. Różni operatorzy mają lepszy lub gorszy zasięg w zależności od stanu, więc lepiej sprawdźcie, który z nich będzie najlepszy w miejscu, do którego się wybierzecie. Zasięg sieci możecie sprawdzić tutaj. Zainwestowanie w amerykańską kartę komórkową będzie najlepszą
decyzją, jaką możecie podjąć w pierwszym dniu po przylocie. Niektóre z nich mają opcję darmowych minut do Polski, nie wspominając już o nieograniczonych minutach na terenie Stanów. Oszczędzicie sobie zatem sporo dodatkowych kosztów. Jeśli macie smartfona, będziecie mogli niezależnie
od dostępu do WIFI rezerwować hotele, sprawdzać warunki pogodowe i oczywiście
nawigować. Więcej o nawigacji będziecie mogli przeczytać w kolejnym wpisie. Znajdziecie tam również dużo informacji o wynajmie i ubezpieczeniu samochodu. Mam nadzieję, że te dane Wam się przydadzą. Powodzenia w planowaniu!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń