niedziela, 26 lipca 2015

Pomysł na weekend w Niemczech: szlakiem nadreńskich winnic i zamków Hesji

To był cudowny wyjazd. Pomijając pajęczy wtręt opisany tutaj, było naprawdę fantastycznie. Wszystko zaczęło się od wesela, a później było jeszcze lepiej. Hesja jest autentycznie pięknym regionem, co postaram się Wam udowodnić, opisując trasę pełną wina, winnic, zamków i zapierających dech w piersiach widoków. Jeśli macie jakiś wolny weekend, to zarezerwujcie go sobie na wyprawę do Niemiec. Nie będziecie żałować.

Nadreńska Hesja słynie z uprawianych winorośli. Najbardziej znanym tamtejszym produktem jest Riesling. Jako laik, któremu daleko do bycia sommelierem, mogę napisać jedynie, że jest to wino o pięknym, kwiatowym zapachu i przyjemnym, orzeźwiającym smaku. Podczas upałów białe wino stało się dla mnie ukojeniem zarówno cielesnym jak i umysłowym. Korzystałam z tego lekarstwa z wielką ochotą, bo żar lał się z nieba niemożebny. Dlatego motywem przewodnim niniejszej wyprawy jest właśnie wino i wszystko, co z nim związane. To dla mnie nowość, bo zdecydowanie częściej zdarza mi się pisać o piwie. Tym razem podróż odbyłam z kieliszkiem w dłoni, co z wielką chęcią Wam teraz zrelacjonuję. Wpis będzie obszerny, więc nie przegapcie akapitów pomiędzy zdjęciami.

Plan był następujący: skorzystać ze słońca, pojeździć po winnicach, skosztować lokalnych win i pozwiedzać. Początkowo szukałam zorganizowanych wycieczek po winnicach Hesji, jednak okazało się to dość kłopotliwym zadaniem. A skoro nie znalazłam oferty spełniającej moje oczekiwania, musiałam sama taką stworzyć. Na szczęście moi weselni gospodarze okazali się bardzo chętni w udzielaniu pomocy, za co jestem im szczerze wdzięczna.

Wyprawę rozpoczęłam w Rüdesheim am Rhein, pięknym miasteczku słynącym ze swych rozległych winnic. Zabytkowe domki układają się tam w labirynt wypełniony sklepikami, restauracjami, winiarniami i turystami. Postanowiłam skorzystać z głównej atrakcji tego miejsca i kupiłam bilet na Seilbahn, czyli kolejkę linową. Dzięki niej znalazłam się na szczycie Niederwald, po drodze podziwiając wspaniałe widoki na winnice, Ren i Rüdesheim. Na samej górze znalazłam stoisko, w którym czekało na mnie oczywiście wino, odpowiednio schłodzone i cudownie orzeźwiające. Z tego zachwytu postanowiłam wpisać się nawet do pamiątkowej księgi gości wyłożonej na kontuarze. Niederwald to w zasadzie olbrzymi pomnik Germanii, postawiony na pamiątkę zjednoczenia Niemiec w 1871. U jego stóp rozciąga się wspaniała panorama środkowej doliny Renu, wpisanej na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Tak więc stałam na szczycie, sączyłam chłodne wino i podziwiałam widoki. Polecam taki stan każdemu! Ale najlepsze jest to, że to nie wszystko, co miała do zaoferowania moja wycieczka.


Wąskie uliczki Rudesheim

Piękne zdobienia wiekowych kamieniczek w Rudesheim

W Rudesheim wszystkie budynki są w oryginalny sposób ozdobione

Malowany talerz z całą unikalną środkową doliną Renu

Najsłynniejsza uliczka Rudesheim
Wjazd kolejką linową, panorama Rudesheim

Winnice po horyzont

Rudesheim

Na szczyt można dostać się także taką "ciuchcią"

Pomnik Germanii na szczycie wzgórza

Widok z wagonika

Widok na Ren ze szczytu Niederwaldu


Dolina Renu
Niederwald

Cudowna lawenda przy pomniku


Pomnik Niederwald w całej okazałości

Germania w zbliżeniu.
Po przyjemnym spacerze leśnym szlakiem, dotarłam do pałacu/hotelu Jagdschloss, skąd swój bieg rozpoczynała kolejna kolejka, tym razem nie wagonikowa. Przyprawiała o lekki zawrót głowy, spadając stromym zboczem w stronę rzeki, ale pozwalała zobaczyć piękne krajobrazy: ruiny zamku, miasteczko Assmannshausen i jego winnice. Wykupiony przeze mnie bilet obejmował również powrót do Rüdesheim am Rhein, więc w Assmannshausen wsiadłam na statek i zajadając lody cytrynowe podziwiałam z pokładu widoki: zamki Burg Reichstein i Burg Ehrenfels oraz przybrzeżne osady. /Dopisek na marginesie: możliwa do wykupienia była także dłuższa wycieczka, obejmująca skałę Loreley i wiele innych nadreńskich zamków. Jednak trzeba rozpocząć zwiedzanie z samego rana, by móc z tej opcji skorzystać./

Widok ze ścieżki

Schloss Burg Reichstein

Widok z wyciągu na Assmannshausen

Assmannshausen

Winnica i zamek widoczny na drugiej stronie brzegu

Assmannshausen tym razem z poziomu ziemi

Starówka Assmannshausen

Assmannshausen
Mój statek z zamkiem Burg Reichstein w tle

Widok na Assmannshausen z rzeki

Schloss Burg Ehrenfels

Rudesheim widziane z rzeki

Widok z rufy.
Wieczór spędziłam w Eltville, na festiwalu wina odbywającym się na tamtejszym zamku. Przyszło tak wiele osób, że trudno było znaleźć jakiekolwiek wolne miejsce. Jak się okazało, ława i stół były  niezbędne, jeśli chciało się popróbować win sprzedawanych w wielkich ilościach przez lokalnych producentów. Atmosfera była bardzo przyjacielska, rodzinna wręcz, dzięki czemu czas tam spędzony upłynął mi nadzwyczaj szybko (puff! i cztery godziny minęły). Poza tym samo miejsce było niezwykłe, co możecie zobaczyć na zdjęciach. Festiwal zakończył się pokazem fajerwerków, które wystrzeliwane były z pokładu statku płynącego po Renie. Na terenie Hesji w miesiącach letnich odbywa się mnóstwo lokalnych festiwali wina. Wystarczy poszukać informacji w internecie i na pewno znajdziecie taki, który Was zainteresuje.


Fosa zamku w Eltville

Zamek w Eltville

Uroczy zakątek

Ren

Festiwal wina w Eltville

Pokaz fajerwerków

Pokaz fajerwerków
Moja trzydniowa podróż po nadreńskich winnicach zakończyła się w Wiesbaden. Miasto jest bardzo urokliwe, czemu sprzyja malownicze położenie nad prawym brzegiem Renu. Po drugiej stronie rzeki znajduje się Moguncja. Jak to zwykle bywa, mieszkańcy obu miast niezbyt za sobą przepadają, co najmocniej uwidacznia się podczas meczów piłki nożnej. Ale zostawmy już temat piłek w spokoju, ostatnio źle mi się kojarzą.Wiesbaden słynie ze swoich wód termalnych, jest też jednym z najstarszych uzdrowisk z Europie. Woda wybijająca ze źródeł ma paskudny smak, ale ponoć jest lecznicza. Zawiera także sporą dawkę arsenu, więc zalecany jest umiar w jej spożywaniu. Temperatura, z jaką woda dociera na powierzchnię,  jest bliska wrzenia, co bardzo ułatwia ograniczenie liczby możliwych łyków, wierzcie mi. W związku ze swoją leczniczą historią, w mieście znajduje się imponujący budynek, będący niegdyś domem uzdrowiskowym. Obecnie został przekształcony w kasyno, jednak nic nie stracił na uroku.

Jedno ze źródeł wybijających w Wiesbaden
Drugą, równie charakterystyczną budowlą jest pałac książęcy Biebrich, powstały w XVIII wieku. Zwrócony frontem ku rzece, majestatycznie odbija się na powierzchni wody. Na jego tyłach rozciąga się duży park z pięknym starodrzewem. Pod pałacem można wsiąść do zabawnej lokomotywy, która ma za zadanie objechać resztę najważniejszych zabytków Wiesbaden. Skorzystałam z takiej okazji bez chwili wahania, bo miasto jest dość rozległe, a upał stawał się nieznośny. Poza tym czasami pozwalam sobie na zachowanie się jak rasowy turysta. Siedząc wygodnie w wagoniku obejrzałam budynek dworca, piękną dzielnicę willową, najstarszy kościół w mieście, największy na świecie zegar z kukułką (sic!) i wysiadłam w samym centrum wiesbadeńskiej starówki. Sieć zadbanych, wąskich ulic aż zachęcała do zgubienia się w niej. I tak też zrobiłam.

Pałac Biebrich

Pałac Biebrich w Wiesbaden od strony Renu

Panorama Renu

"Ciuchcia" dla turystów

Budynek sądu w Wiesbaden

Dworzec główny w Wiesbaden

Wiesbadeńska katedra

Panorama rynku w Wiesbaden

Katedra i ratusz w Wiesbaden

Urocze uliczki odbiegające od rynku

Pomnik ku czci żołnierzom poległym za księcia Nassau

Największy na świecie zegar z kukułką
Kiedy już wchłonęłam atmosferę miasta, poprzedzając ją skonsumowaniem kilku gałek lodów, postanowiłam wybrać się na Neroberg. To wzgórze położone na obrzeżach Wiesbaden oferuje fantastyczną panoramę miasta oraz wiele innych atrakcji. Jedną z nich jest możliwość wjazdu specyficzną kolejką górską. Porusza się ona dzięki sile grawitacji. Na górze balast wagonika napełniany jest wodą, co pozwala na zjazd przy równoczesnym wciągnięciu drugiego wagonika, pozbawionego wcześniej wody. Całkiem interesująca ciekawostka inżynieryjna. Na szczycie Neroberg znajduje się restauracja, basen na otwartym powietrzu, cerkiew oraz taras widokowy. A widoki, jakie można oglądać ze szczytu, są wspaniałe. U stóp rozściela się winnica, w dali widać Wiesbaden, a na horyzoncie dalszą część Hesji. Byłam zachwycona.

Kolejka na Neroberg

Trasa kolejki

Mijany wagonik ciągnący mnie w górę

Widok na basen 

Panorama Wiesbaden widziana z Neroberg
Mam nadzieję, że Was trochę zainspirowałam tą winną wyprawą. Lubię takie wycieczki z dobrym motywem przewodnim, zwłaszcza jeśli odbywają się w doborowym towarzystwie i przy fantastycznej pogodzie. A właśnie to miało miejsce tym razem. Przy okazji wpadło mi do głowy kilka pomysłów na blogowe wpisy dotyczące Niemiec. Do tej pory jakoś je traktowałam po macoszemu. Muszę nadrobić te zaległości. Spodziewajcie się zatem więcej pomysłów wyjazdowych do Niemiec. 

2 komentarze:

  1. No no... szczerze mówiąc Niemcy nie kojarzyły mi się nigdy jako kierunek szczególnie atrakcyjny wyjazdowo i nie sądziłam, że poza kilkoma dużymi miastami, takimi jak Berlin, Drezno, Kolonia czy Hamburg mogą być interesujące... a tu proszę! I to jeszcze z motywem winnym, który bardzo mi się podoba!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też byłam trochę uprzedzona, ale (jak to zwykle bywa) bezzasadnie. Wystarczy trochę poszperać, podowiadywać się i można pojechać na naprawdę fantastyczną wycieczkę. Będę się starała to udowodnić przy okazji następnych wpisów ;P

      Usuń