Tak. Czas już najwyższy, żebym trochę uwagi poświęciła
Wrocławiowi. A konkretniej jego pubom. Temat jakże zacny i dla mnie przyjemny,
zwłaszcza po wytężonej pracy ostatnich tygodni. Przyznam, że od strony pisarskiej
czuję się mocno wyczerpana. Jak wiadomo, piwo potrafi działać bardzo kojąco,
uznałam więc, że może pisanie o nim odniesie podobny skutek, co jego spożywanie.
Zatem w ramach relaksu przedstawiam Wam listę pięciu moich ulubionych pubów we
Wrocławiu. Jeśli zastanawiacie się, gdzie pójść na piwo, te miejsca Was nie
zawiodą. A ja w międzyczasie obejdę się smakiem, albo pooglądam zdjęcia z CraftBeer Diary.
Szynkarnia, ul. Św. Antoniego 15
Po dłuższym zastanowieniu uznałam, że to moje
ulubione miejsce piwnych rozkoszy we Wrocławiu. Dlatego to właśnie Szynkarnia
otwiera niniejszą listę. Duży wybór piw wszelakich, w tym lambików i IPA, jest
głównym powodem, dla którego często tam wracam. Poza tym odpowiada mi i wystrój
i obsługa i klimat tego miejsca. Dodatkowym atutem jest możliwość zamówienia
czegoś do zjedzenia oraz długo otwarta kuchnia. Stale poszerzający się i
zmieniający asortyment piw sprawia, że dość często tam zaglądam w poszukiwaniu
nowości. Szynkarnia jest trójpoziomowa, najniższa część jest zawsze
przyciemniona i rustykalna, znajdziecie tam szerokie ławy i dużo drewna, także
na ścianach. Pozostałe piętra są urządzone w stylu skandynawskim, ze sporą
ilością bieli. Na zewnątrz w porze letniej wystawiany jest ogródek piwny,
jednak zwykle nie można tam znaleźć wolnego miejsca. Ja mimo wszystko wolę tu
zaglądać zimą, kiedy lodowate powietrze paraliżuje twarz i ściana gałki oczne. Wtedy
Szynkarnia przeistacza się w przytulną oazę, wypełnioną gwarem i witającą z
otwartymi ramionami strudzonych wędrowców. Nawet jeśli pokonany przez nich
dystans to zaledwie 2,5 km.
W Szynkarni nad barem takie cuda stoją. |
Ściana w dolnej sali. |
Marynka Piwo i Aperitivo, ul. Kazimierza Wielkiego
39, wewnątrz podwórka
Miejsce odkryłam zupełnie przypadkowo, jednak była
to bardzo miła niespodzianka. Na wejściu czekała na mnie mała zakąska, a za
barem kilka nalewaków z oryginalnymi piwami, z których nie omieszkałam
skorzystać. Marynka pozytywnie mi się kojarzy, bo za pierwszym razem spędziłam
tam naprawdę dużo czasu. Tak dobrze mi się rozmawiało, że mocno się
zasiedziałam. Wiadomo, że człowiek po takim czasie głodnieje. Można temu
zaradzić kupując pizzę z Happy Little Truck, która współpracuje z Marynką.
Swoją furgonetkę mają ustawioną w podwórzu, a zamówienia można składać
wdrapując się do wybitego w murze okienka. Miejsce ma zdecydowanie ciekawy
klimat i całkiem duży wybór ciekawych piw. W podwórku znajduje się sporych
rozmiarów ogródek piwny, ale wnętrze również jest obszerne, więc każdy znajdzie
tu jakieś miejsce dla siebie. Marynka jest ukryta w podwórku dawnej drukarni,
można zatem liczyć na pewną dozę prywatności.
Jedna z sal w Marynce. Całkiem nastrojowo, prawda? |
Spis piw. Tak tak, wi-fi też jest dostępne. |
Marynkowy pakiet testerów. |
Kontynuacja, ul. Ofiar Oświęcimskich 17
Pub dysponujący równie dużym przekrojem piw co
Szynkarnia, jednak klimat i wystrój już tak nie zachwycają: szerokie ławy, mało
prywatności i kameralności. Nadaje się raczej na spotkania w większym gronie.
Ale za to ta liczba piw... Długo można tam stać i dumać nad odpowiednim wyborem,
zastanawiać się nad swoimi aktualnymi potrzebami smakowymi, głowić się, z
którego browaru IPA wybrać, a może skusić się na lambika? W każdym razie każdy
znajdzie coś dla siebie. A potem odkryje, że ma ochotę na coś następnego. I
kolejnego. Później dochodzi do wniosku, że może jednak spróbuje tego
najnowszego piwa z lokalnego browaru. I w takiej właśnie sytuacji zastaje go
świt, zdjęcia lokalu jakoś nie zostały zrobione, a na ławie tłoczą się uroczym
stadkiem puste szklanki po piwie - niemi świadkowie wieczornego
niezdecydowania. To chyba najlepsza rekomendacja Kontynuacji.
Browar Stu Mostów, ul. Jana Długosza 2
Całkowita nowość na mojej piwnej mapie Wrocławia.
Browar znajduje się dość daleko od ścisłego centrum Wrocławia, na styku Śródmieścia
i Psiego Pola, ale warto sobie zadać trud i tam dotrzeć. Przede wszystkim dla
piwa. Produkcja własnych ALE wychodzi im świetnie. Poza tym do dyspozycji jest
aż 10 nalewaków z różnymi piwami, do wyboru do koloru. Wysokie, industrialne
wnętrze jest wygodnie urządzone. Z wysokości antresoli można oglądać cały
proces warzenia piwa. Wielkie kadzie wypełnione złotym trunkiem są
niezaprzeczalnie zapowiedzią kolejnych miłych wieczorów. Browar dysponuje także
ogródkiem piwnym czynnym do 22 (ze względu na sąsiadów). Podczas upalnego lata
jest on błogosławieństwem, bo samo wnętrze nie jest klimatyzowane, co jest
chyba jedynym minusem Stu Mostów. (Tym razem pamiętałam o robieniu zdjęć zaraz
po przyjściu. Udało mi się nie powtórzyć błędu popełnionego w Kontynuacji.)
Wszystkie nalewaki Stu Mostów. |
Industrialne wnętrze wraz z widokiem na kadzie. |
Fragment wnętrza Browaru Stu Mostów |
Piwny zestaw startowy. |
Zakład Usług Piwnych, ul. Ruska 34
Piątkę najlepszych pubów we Wrocławiu zamyka ZUPa. Lokal umiejscowiony w samiutkim centrum Wrocławia przypomina trochę piwnicę, ze względu na ceglane ściany i sklepienia. Ale bez obaw, nie jest to piwnica z rodzaju tych niepokojących i wilgotnych. Za to można się tu napić porządnego piwa. Wybór jest zacny, co jakiś czas wymieniane są rodzaje piw w nalewakach, więc można liczyć na nowości. Co sobie wymarzycie, tam znajdziecie. Przy okazji wnętrze jest wygodne i zachęcające do relaksu. Chętnie tam zajrzę po powrocie do domu. Wyobraźcie sobie, że w miejscu, w którym teraz jestem, piwo należy do dóbr luksusowych: w pubach mała szklaneczka kosztuje około 50 zł. W takich sytuacjach człowiek zaczyna się mocno zastanawiać, czy naprawdę w ogóle ma ochotę się go napić. I docenia przyjazne klientom wrocławskie puby. O samej wyprawie do Norwegii (bo o niej jest mowa) napiszę więcej już następnym razem. Szykujcie się na niesamowite widoki! Ale póki co, czekam na Wasze komentarze. Gdzie warto wybrać się na piwo? Co polecacie?
Piątkę najlepszych pubów we Wrocławiu zamyka ZUPa. Lokal umiejscowiony w samiutkim centrum Wrocławia przypomina trochę piwnicę, ze względu na ceglane ściany i sklepienia. Ale bez obaw, nie jest to piwnica z rodzaju tych niepokojących i wilgotnych. Za to można się tu napić porządnego piwa. Wybór jest zacny, co jakiś czas wymieniane są rodzaje piw w nalewakach, więc można liczyć na nowości. Co sobie wymarzycie, tam znajdziecie. Przy okazji wnętrze jest wygodne i zachęcające do relaksu. Chętnie tam zajrzę po powrocie do domu. Wyobraźcie sobie, że w miejscu, w którym teraz jestem, piwo należy do dóbr luksusowych: w pubach mała szklaneczka kosztuje około 50 zł. W takich sytuacjach człowiek zaczyna się mocno zastanawiać, czy naprawdę w ogóle ma ochotę się go napić. I docenia przyjazne klientom wrocławskie puby. O samej wyprawie do Norwegii (bo o niej jest mowa) napiszę więcej już następnym razem. Szykujcie się na niesamowite widoki! Ale póki co, czekam na Wasze komentarze. Gdzie warto wybrać się na piwo? Co polecacie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz