Dawno nie opisywałam moich rękodzielniczych zmagań, więc czas to nadrobić. Może pamiętacie, że parę miesięcy temu zajęłam się tworzeniem minimalistycznych domowych ogródków (znajdziecie je tu). Temat tak mnie wciągnął, że postanowiłam nie poprzestawać tylko na tym jednym razie. Nie spodziewałam się jednak, że zdobywanie materiałów na kolejne wersje będzie się wiązało z aż takim wysiłkiem fizycznym i akcjami prawie jak z filmu sensacyjnego, z naciskiem na "prawie".
Okazało się, że zorganizowanie niezbędnych materiałów wcale nie jest tak łatwe, jakby się mogło wydawać. Poprzednim razem o grys, kamienie, mech i całą resztę zadbała organizatorka warsztatów. Teraz trzeba było kupić (lub zdobyć) wszystko samemu, wybrać odpowiednie materiały i zadbać o dowóz. Na moje szczęście nie zostałam z tym sama, choć i tak nie uchroniło mnie to przed popełnieniem pewnych błędów. Ale o tym za chwilę.
Materiały potrzebne do stworzenia małego ogrodu:
Mech, rojniki i inne roślinki, kora, szyszki |
Szyszki |
Brązowy grys, grys marmurowy, grys szary, otoczaki i keramzyt |
Moja wspólniczka w zbrodni zdobyła roślinki, korę i mech. Tak przy okazji pewnie warto Was poinformować, że nie wolno wycinać mchu z lasu. W zasadzie bez zgody leśnika niczego z lasu wynosić nie wolno, jednym z nielicznych wyjątków są grzyby. Mech można zbierać tylko na własnej posesji. Zatem jeśli nie posiadacie przydomowej hodowli mchu, dogadajcie się z leśniczym lub bądźcie zwinni jak ninja i szybcy jak wiatr.
Po kamienie udałyśmy się już razem, do Castoramy. Sekcja ogrodnicza tego marketu ma sporo do zaoferowania i chyba to nas nieco odurzyło, bo wpadłyśmy w jakiś szał zakupowy i kupiłyśmy na przykład worek wypełniony brązowym grysikiem o wadze 25 kilo. Czyli jak na nasze potrzeby dużo dużo za duży. Dotaszczenie tego do samochodu, a tym bardziej wniesienie na bezwindowe drugie piętro było nie lada wyzwaniem. A nie był to jedyny worek, który trzeba było przenieść. Kupiłyśmy również dwa rodzaje grysów: szary i biały, keramzyt i brązowe kamyczki. Do szczęścia brakowało nam jedynie dużych otoczaków, ale wielkie pięćdziesięciokilogramowe opakowanie zupełnie nas przytłoczyło. Z czystej desperacji zgarnęłyśmy trochę kamieni spod przyparkingowych roślinek i z piskiem opon oddaliłyśmy się z miejsca przestępstwa.
Po tym mało chwalebnym wyczynie została tylko jedna rzecz do kupienia. A mianowicie odpowiednie naczynia. Tutaj z pomocą nadeszło Black Red White, gdzie był naprawdę duży wybór szklanych pojemników wszelkich kształtów i rozmiarów. Niektóre nawet w przecenie, zatem nie był to spory wydatek. Po przywiezieniu wszystkich materiałów do mieszkania, można było zacząć układanie ogrodów.
Przyparkingowe otoczaki |
Szklane naczynia gotowe do zapełnienia |
Po kolejnej pracy przy minimalistycznych ogrodach, mogę się z Wami podzielić paroma wskazówkami.
Po pierwsze, bardzo ładnie wyglądają materiały kontrastujące ze sobą kolorem, jednak ostrzegam przed układaniem białego grysu nad ciemnymi kamieniami. Biały pył z ich powierzchni pod wpływem wody tworzy nieładne zacieki na niższej warstwie.
Po drugie, duże otoczaki warto przykryć warstwą mchu przed ułożeniem mniejszych. Dzięki temu można uzyskać efekt równiutkich poziomów, bez mieszania się materiałów.
Po trzecie, keramzyt świetnie przepuszcza powietrze i tym samym dotlenia roślinki, więc najlepsze miejsce dla niego to okolice górnej warstwy ziemi.
Miałyśmy dużo naczyń do zapełnienia, dlatego potrzebowałyśmy sporo czasu, żeby uzyskać zadowalający efekt. Ale podejrzewam, że przy mniejszych projektach można się uwinąć dość szybko. To dość brudna robota, więc radzę się jakoś przed tym zabezpieczyć.
Efekt możecie zobaczyć na poniższych zdjęciach. Co sądzicie? Warto się było narażać i naginać reguły prawa?
W trakcie pracy |
Kolejna warstwa dodana! |
Częściowy efekt końcowy |
Widok z góry na największe naczynie |
Wszystkie ogrody w wersji finalnej... |
... i ekspozycyjnej ;) |
Tu ABW: prosimy o zwrot kamieni albo będzie akcja o 5 rano z TVP
OdpowiedzUsuńHaha, tak łatwo mnie nie dostaniecie! ;) jestem jak ninja! ;)
Usuń