środa, 28 października 2015

Odkrywanie Dolnego Śląska VI - okolice Zalewu Mietkowskiego: Kamionna, Borzygniew, Maniów Mały, Domanice, Siedlimowice, Krasków

Co to była za wyprawa! Jedna z ciekawszych w tym roku! Niespodzianka goniła niespodziankę, co chwila pojawiały się widoczne z oddali malownicze ruiny, których nie sposób było ominąć, a cudowne widoki po prostu wymuszały częste postoje. Ani się obejrzałam, jak z zamierzonych trzech pałaców zrobiło się nagle sześć, a słoneczny jesienny dzień ledwo starczył na powrót do domu. Całe szczęście, pogoda dopisała! Plan był dość prosty. Obrać kierunek na Mietków, obejrzeć kilka zamków i powygrzewać się nad brzegiem zalewu. Sami zobaczcie do jakich rozmiarów się ten plan rozrósł.


Mapa dzisiejszej wyprawy, oczywiście z Google Maps
Na pierwszy ogień poszły ruiny pałacu w Kamionnej. Do tej miejscowości prowadzi urocza droga obsadzona starymi drzewami, za którymi kryją się dolnośląskie winnice. Droga nie jest zbyt uczęszczana, więc przyjemnie się nią jeździ. Problematyczne jest dopiero znalezienie samego pałacu. Nauczona doświadczeniem poprzednich wypraw, zatrzymałam się przy dużych, zrujnowanych zabudowaniach gospodarczych stojących tuż przy drodze. Zwykle w okolicy takich budynków można natknąć się na resztki siedzib rodowych dawnych właścicieli. Jeśli nie widać ich od razu, należy udać się w stronę najgęściejszych krzaków i przedrzeć się przez chaszcze. Zazwyczaj wśród nich znajdują się zaniedbane i niezabezpieczone pozostałości murów, ukryte przed światem i ciekawskim spojrzeniem. Moje rozumowanie okazało się być właściwe i w tym przypadku.
Za tymi krzakami skryty jest pałac w Kamionnej

Widoczne z drogi zabudowania gospodarcze
Pałac w Kamionnej jest całkowicie zrujnowany. Otacza go sucha, dość głęboka fosa, porośnięta gęstym lasem. Do wnętrza można dostać się z dwóch stron, po usypanych z ziemi mostkach. Wejście główne zdobią pozostałości po posągach wspierających balkon. I chyba tylko one pamiętają czasy świetności tego miejsca. W XVI wieku stał tu dwór rodziny Seydlitzów, w 1740 roku przebudowany na barokową rezydencję, odnowioną w 1935 roku. Można by pomyśleć, że został zrujnowany w czasie wojny i dlatego znajduje się w tak opłakanym stanie. Nic bardziej mylnego (do tego również powoli zaczynam się przyzwyczajać dzięki moim wypadom krajoznawczym). Dzięki remontowi pałac przetrwał wojenną zawieruchę, jednak PRL-u już nie dał rady przetrzymać. Aż do 1984 roku budynek zamieszkiwali ludzie, choć w 1975 roku zawaliła się część dachu. Potem dewastacja potoczyła się już lawinowo i z pałacu nie pozostało praktycznie nic.
Ruiny pałacu w Kamionnej

Ruiny pałacu w Kamionnej

Ruiny pałacu w Kamionnej

Fragment bramy wjazdowej

Fragment bramy wjazdowej

Brama wjazdowa w całej okazałości
Kolejnym przystankiem na mojej mapie był Zalew Mietkowski. Powygrzewałam się tam jak kot na słońcu i już miałam ruszyć dalej, w stronę Domanic, kiedy wypatrzyłam z brzegu ruiny jakiegoś dworu. Nie stały daleko, więc postanowiłam tam zajrzeć. W ten sposób trafiłam do Borzygniewu. Dwór z 1613 roku jest pięknie usytuowany (data powstania jest nadal widoczna nad drzwiami frontowymi na portalu z kartuszem herbowym), z wniesienia widać panoramę zalewu oraz Ślężę. Do wnętrza trudno się dostać, ale z zewnątrz ocalałe mury robią nadal ciekawe wrażenie. Były pokryte tynkiem i sgrafitto, czyli swego rodzaju graffiti z czasów zamierzchłych. W 1937 roku dwór został wykupiony z rąk prywatnych i stworzono z niego siedzibę Urzędu ds. Planowania Zbiorników Wodnych. W czasie wojny został ostrzelany przez artylerię i już nigdy nie został odbudowany.
Zalew Mietkowski

Ruiny pałacu w Borzygniewie

Ruiny pałacu w Borzygniewie

Ocalałe fragmenty sgrafitto

Tylna część pałacu

Widok na Ślężę ze stóp pałacu w Borzygniewie

Portal z kartuszem herbowym
Ruszyłam dalej, przekonana, że tym razem uda mi się dotrzeć do Domanic. Pojechałam wzdłuż wałów zalewu i kiedy już miałam skręcić w prawo, zobaczyłam po lewej malowniczą wysoką wieżę. A że wieże zwykle zwiastują coś interesującego, zboczyłam z trasy po raz kolejny. I nie żałowałam. Trafiłam do Maniowa Małego. A w nim kryło się coś fantastycznego: ruiny pokaźnego pałacu  z XVIII wieku. Nawet w obecnej formie budynek robi wrażenie. Wokół niego rosną stare, rozłożyste platany i dęby, a w środku nadal można znaleźć resztki porcelanowej zastawy. Został zniszczony w trakcie wojny, a już po niej był systematycznie rozkradany. Obecnie nikt o niego nie dba i po prostu powoli się rozpada.
Ruiny pałacu w Maniowie Małym

Portal wejściowy

Wnętrze pałacu

Fragmenty porcelany

Wnętrze pałacu

Fragmenty sufitów sypią się na głowę...

... lub praktycznie ich nie ma

Tył pałacu w Maniowie Małym

Platan olbrzymi rosnący przy pałacu

Pusta wieża
Kiedy wreszcie dotarłam (już bez przeszkód) do Domanic, przywitała mnie zamknięta brama i mało przyjaźnie szczekające psy. Zdołałam zrobić tylko jedno zdjęcie, choć to miejsce było właściwie celem mojej wyprawy i najbardziej rozpalało moją wyobraźnię. Pierwszy zamek w tym miejscu powstał już w XII wieku, potem był sukcesywnie rozbudowywany, remontowany i  odnawiany. Ostatnia przebudowa miała miejsce w 1821 roku. Oprócz jego niewątpliwych walorów estetycznych, ważna jest również legenda dotycząca ukrytych skarbów i dokumentacji stacjonującego tu aż do końca wojny SS. Po wojnie pałac i wozownie ze stajniami przeszły w ręce Związku Artystów Scen Polskich, a obecnie pałac i otaczający go park jest w rękach prywatnych. W 2012 roku miała tam miejsce kradzież zakopanego w ziemi i ukrytego pod wielkim głazem sejfu. Pewnie szczekające psy są tego wydarzenia następstwem i nieuchronnym skutkiem. Jednak jeśli współcześnie nadal znajdowane są takie skarby, to co jeszcze może w sobie kryć pałac w Domanicach? Cokolwiek to jest, osoby postronne i tak się tego nie dowiedzą. Chyba, że są zaklinaczami psów.
Stajnia pałacu w Domanicach

Pałac w Domanicach
Po Domanicach ruszyłam do Kraskowa, w celu typowo obiadowym, bo byłam pewna, że  w pięknie wyremontowanym pałacu znajduje się hotel i restauracja. I tu kolejne rozczarowanie, bo obiekt był zamknięty i całkowicie niedostępny. Najwyraźniej od mojej poprzedniej wizyty sporo się zmieniło. A szkoda, bo sam pałac ma ciekawą historię. Powstał w 1746 roku, na pogorzelisku starego zamku. Został rozszabrowany przez wojska rosyjskie, a potem dzielnie zmierzył się z PGR-em i jego spuścizną. Kiedy zdawać by się mogło, że niedługo dołączy do długiej listy dolnośląskich ruin, pojawił się polsko-austriacki inwestor, który budynek wykupił i wyremontował. Powstał tu hotel. Ta wiedza nie była mi jednak zbyt potrzebna, kiedy musiałam z rezygnacją pocałować klamkę i ruszyć dalej na głodniaka.
Pałac w Kraskowie
Ostatnim miejscem, do którego postanowiłam zajrzeć, były Siedlimowice. I to był strzał w dziesiątkę, bo na zakończenie wycieczki nadawały się wprost idealnie. Ta wioseczka kryje w sobie wspaniały pałac, obecnie w stanie malowniczej ruiny, skryty za mizernymi dobudówkami przypałacowych stajni. Żeby się do niego dostać, trzeba przejść przez czyjeś podwórko, wystrzegając się wrednych psów. Teren nie jest ogrodzony, ale i tak dziwnie się czułam przechodząc obok ludzi jedzących na świeżym powietrzu obiad. Zwłaszcza, że sama byłam już nieźle głodna. Ale to przecież nieistotne, wracam do tematu. Ruiny znajdują się dość blisko drogi, są jednak mocno zarośnięte i przez to słabo widoczne. Oczywiście pałac przetrwał wojnę w stanie niepogorszonym, dopiero po wojnie został rozkradziony. W latach 90. stanowił już kompletną ruinę. Wielka to szkoda, bo był autentycznie piękny. Powstał w 1875 roku, na miejscu wcześniejszego zamku. Usytuowany na wzgórzu, otoczony parkiem i ozdobiony stawem z fontanną musiał robić fantastyczne wrażenie. Do dziś zachowały się gdzieniegdzie zdobienia ścian, a na wieży widoczne są dekoracje. W zapuszczonym parku można znaleźć zabudowania gospodarcze i stare drzewa, pamiętające lepsze czasy. I znów zrobiło mi się smutno, co często mnie spotyka podczas wycieczek po Dolnym Śląsku. Taki potencjał - zmarnowany. 
Front pałacu w Siedlimowicach

Ozdobny portal z datą

Pałac od strony parku

Pozostałości zdobień wewnątrz budynku

Pozostałości zdobień wewnątrz budynku

Wieża pałacu w Siedlimowicach

Ruiny pałacu w Siedlimowicach

Ruiny pałacu w Siedlimowicach

Ruiny pałacu w Siedlimowicach

Mury i zabudowania przypałacowe

2 komentarze:

  1. Smutek to dobre słowo, zwłaszcza że często jeszcze paręnaście lat temu te obiekty były do odratowania.

    OdpowiedzUsuń
  2. Były do odratowania, miały dachy i podłogi. Wnętrza oczywiście rozkradziono, ale reszta mogła ocaleć. Nie dane im to było. Dobrym przykładem jest nieistniejący pałac Sybilli pod Długołęką. Miał najdłuższą fasadę w Europie i byłby wspaniałą atrakcją turystyczną. Niestety powojenne priorytety były zupełnie inne. Postanowiono potraktować go jako źródło cegłówek dla odbudowy Warszawy. Jest jednak jeszcze nadzieja dla takich ruin jak te z dzisiejszej wyprawy. Skoro można było odratować pałac w Chróstniku, to wszystko jest możliwe. Trzeba tylko więcej takich inwestorów jak właściciel CCC ;)

    OdpowiedzUsuń