Najprostsza odpowiedź na pytanie zawarte w tytule to po
prostu: plażowanie. Wylegiwanie się w słońcu, pływanie w oceanie, relaks z
drinkiem w ręce. Tak. Ale wszystkie te rzeczy można robić w zasadzie
gdziekolwiek indziej na świecie (fakt, na Bali można je robić przez cały rok).
Co więc takiego niezwykłego jest w tej wyspie, że warto się przemęczyć w
wielogodzinnej podróży, by do niej dotrzeć? Otóż ma ona naprawdę sporo atrakcji
do zaoferowania, oprócz cudownej pogody i piaszczystych plaż. Przed Wami moje
osobiste top 10 rzeczy, których nie powinno się przegapić, będąc na Bali. Plus
dodatkowe atrakcje, z których ja nie skorzystałam, a które warte są wzmianki.
1. Spływ
pontonem (white water rafting)
Wysiadając z samochodu, który wiózł mnie do ośrodka, znalazłam się w autentycznej dżungli.
Roślinność tworzyła zwartą ścianę, z nielicznymi olbrzymimi drzewami górującymi
nad tym morzem zieleni. Przyznam, że nie spodziewałam się aż takiego hałasu. Ogromne
świerszcze cykały tak głośno, że trudno było usłyszeć głos osoby stojącej obok.
Co chwila rozlegało się pokrzykiwanie małp, a nad głową stale przelatywały mi
dziwnie przerośnięte ważki i inne robale.
Zejście do rzeki, wijącej się w
głębokim kanionie, zajęło mi chwilę, bo wiązało się z pokonaniem niezliczonej
ilości stromych schodów. Ubrana w kamizelkę i z wiosłem w dłoni ruszyłam w dół,
w dżunglę. Kiedy dotarłam do czegoś na kształt przystani, z wrażenia aż
przełknęłam ślinę. Zapowiadało się interesująco! Przede mną z hukiem płynęła
rzeka Ayung, a mnie czekało 14 km spływu pełnego progów, uskoków, bystrzyn,
głazów i cudownych widoków. Po krótkim szkoleniu dotyczącym sterowania pontonem
i bezpieczeństwa, ruszyliśmy. Co jakiś czas przy brzegach pojawiały się małpy i
różnokolorowe ptaki, ale przyznam, że nie zwracałam na nie zbytniej uwagi. Zbyt
byłam pochłonięta usiłowaniem pozostania w pontonie.
Na szczęście miejscami
rzeka się uspokajała i można było nawet wskoczyć do wody i popływać. W jednym z
takich miejsc skorzystałam z masażu wodnego w postaci wodospadu wpadającego
wprost do rzeki. Świetne przeżycie. Był też przystanek przy płaskorzeźbie
wyrytej w skale, przedstawiającej Ramajanę. Sam spływ trwał mniej więcej dwie
godziny, nie licząc czasu dojazdu.
Na Bali znajduje się kilka rzek, po których można spływać, a
trasy w zależności od operatora mają różne długości. Warto zarezerwować miejsca
z co najmniej jednodniowym wyprzedzeniem - w zależności od sezonu bywa tłoczno.
I nie dajcie się nabrać na informacje z przydrożnych budek z ulotkami dla
turystów. Wyceniają one taki spływ na 60-80 USD, jednak wystarczy trochę
poszukać w internecie, a znajdziecie oferty za 25 USD. A ja tylko dodam, że
naprawdę warto.
 |
Spływ pontonem |
 |
Początek wyprawy |
 |
Wyryta w skale Ramajana |
 |
Masaż wodospadem |
2. Jazda na rowerze z wulkanu
Co to była za wyprawa! Spod hotelu zabrał mnie wypełniony
Amerykanami i Australijczykami busik i zawiózł wprost na szczyt wulkanu, gdzie zjadłam
pyszne śniadanie na tarasie restauracji z widokiem na dwa wulkany i jezioro.
Wcinanie owoców w takich warunkach jest prawdziwą przyjemnością, polecam to
każdemu. Potem było już z górki! Wsiadłam na dostarczony na szczyt rower i
przez następne 20 km zapedałowałam może dwa razy.
Trasa wiodła przez mało uczęszczane
drogi i urocze wioseczki, dzięki czemu miałam możliwość zobaczyć mniej
turystyczną stronę Bali. Przy okazji zatrzymywaliśmy się przy polach i tarasach
ryżowych, ale o tym więcej napiszę w kolejnym punkcie. Mogłam także obejrzeć
autentyczne gospodarstwo zamieszkane przez wielopokoleniową rodzinę. Oczywiście
z prywatną świątynią wewnątrz. Balijczycy mają całkiem ciekawe wierzenia i
kulturę. Otaczają czcią wiekowe drzewa życia - olbrzymie rośliny przypominające
trochę drzewa z Avatara. Przy jednym z nich przewodnik wycieczki zrobił postój,
więc mogłam spokojnie obfotografować ten cud natury.
Jednak najbardziej
zapadającym w pamięć wydarzeniem tej wycieczki było pokonanie przeze mnie arachnofobii.
To właśnie wtedy wzięłam do ręki pająka ściągniętego wprost z palmy kokosowej. Drobnostka
dla jednych, dla mnie wielki wyczyn i niezapomniane przeżycie.
 |
Panorama z tarasu restauracji: dwa wulkany i jezioro |
 |
Piękne kwiaty rosły wszędzie |
 |
Domowy pupil |
 |
Typowe gospodarstwo balijskie, z tyłu wejście do domowej świątyni |
 |
Tuż za domostwem, już w dżungli, znajdowało się schronienie dla bydła |
 |
Domowniczka przy pracy |
 |
Jazda bez pedałowania |
 |
Mój sympatyczny pajączek |
 |
Drzewo życia i jego pnącza |
 |
Drzewo życia w całej okazałości. Na dole po prawej ludzie, tak dla porównania. |
3. Pola ryżowe
To jeden ze znaków rozpoznawczych Bali - pola ryżowe są tu
uprawiane przez cały rok. Po prostu trzeba je zobaczyć! W zależności od
ukształtowania terenu, powstają płaskie pola lub tarasy. Obie wersje wyglądają
fantastycznie zielono. Jest parę miejsc, w których warto się zatrzymać ze
względu na widoki. Skorzystałam z rad przewodników i kierowców, dzięki czemu mogłam podziwiać najlepsze z nich. Teren
o nazwie Subak jest nawet wpisany na listę dziedzictwa narodowego UNESCO. Dodam
jeszcze, że trzeba być przygotowanym na to, że pod koniec pory suchej może być
odrobinę mniej zielono.
 |
Tarasy ryżowe w pobliżu Ubud |
 |
Tarasy ryżowe w pobliżu Ubud |
 |
Tarasy ryżowe w pobliżu Ubud |
 |
Pola ryżówe |
 |
Nasionka ryżu |
 |
Oryginalny środek transportu |
 |
Tarasy ryżowe Subak |
 |
Tarasy ryżowe Subak |
 |
Tarasy ryżowe Subak |
 |
Tarasy ryżowe |
4. Świątynie
Po pierwszym dniu pobytu na Bali przestałam się ekscytować
egzotyczną architekturą świątyń. Jest ich tak dużo, że po prostu stają się
oczywiste. Każde gospodarstwo ma swoją świątynię. Oprócz tego w każdej wiosce
jest także jej wspólnotowa odpowiedniczka. Mniejsze kapliczki można spotkać wszędzie,
nawet w supermarkecie lub w hotelu. Ofiary składane są bez przerwy, trzeba
uważać pod nogi, by ich nie zdeptać. Przy takim natłoku miejsc kultu
religijnego może się lekko zakręcić w głowie. Dlatego postanowiłam wybrać tylko
najciekawsze świątynie na wyspie, które będą się wyróżniać umiejscowieniem lub
wielkością. I tak z ogromnej listy balijskich świątyń wybrałam trzy: jedna
znajduje się w Ubud, druga to Danu Bratan (świątynia na jeziorze), a trzecia to
położona nad oceanem Tanah Lot.
 |
Typowa wiejska świątynia |
 |
Świątynia Danu Bratan |
 |
Świątynia Danu Bratan |
 |
Świątynia sąsiadująca z Tanah Lot |
 |
Świątynia Tanah Lot |
 |
W oczekiwaniu na zachód słońca |
 |
W oczekiwaniu na zachód słońca |
 |
Świątynia Tanah Lot |
 |
Świątynia Tanah Lot |
 |
Pancerz kraba |
5. Jazda na słoniach
To była dla mnie zupełna niespodzianka. Nie sądziłam, że
akurat na Bali będzie mi dane przejechać się na słoniu. A jednak! Ratowane z
Sumatry słonie znalazły tam bezpieczny dom i w kilku miejscach można je oglądać
i dotykać. Taką atrakcją dysponuje np. Bali ZOO lub Elephant Safari Park and
Lodge. Ze względu na koszty utrzymania tych wielkich zwierząt nie jest to tania
zabawa, ale sądzę, że warto z niej skorzystać. Półgodzinna przejażdżka w
dżungli nie jest dla nich męcząca, a przy okazji można wesprzeć akcję ich
ratowania.
Zdziwiło mnie odrobinę to, że są takie włochate. Sądziłam
wcześniej, że mają twardą, ale gładką skórę. A tu taka niespodzianka. Moja
słonica, Jessica, miała bardzo przyjacielskie usposobienie, czym oczywiście
zaskarbiła sobie moją natychmiastową sympatię. Przejażdżka na niej to była czysta przyjemność. Bez przerwy coś sobie zrywała do jedzenia, arbuza zagryzała bambusem i melonem, a popijała to wszystko ogromną ilością wody. Nie irytowała się nawet wtedy, gdy robiłam jej zdjęcia. Oaza spokoju.
Kolejne 5 rzeczy, które koniecznie trzeba zrobić będąc na
Bali, znajdziecie w następnym poście. Będzie się działo!
 |
Jazda na słoniach |
 |
Trąba! |
 |
Jessica |
 |
Jessica |
 |
Pora karmienia |
Wow, od razu nabrałam ochoty na jakieś dalekie wojaże... Nie jestem entuzjastką leżenia na plaży, więc taki przewodnik jest dla mnie w sam raz :)
OdpowiedzUsuńA to dopiero początek! Więcej informacji będzie w kolejnych wpisach ;)
Usuń