Poprzedni rok zakończyłam wyprawą po Dolnym Śląsku,
zatem całkiem na miejscu będzie rozpoczęcie w podobny sposób 2016 roku. Tym
razem zmienię kierunek podróżowania i pokażę Wam trochę "dzikiego
wschodu". Jest to bardzo często pokonywana przeze mnie trasa, ale do tej
pory nie miałam natchnienia, by ją opisać. Możliwe, że zbyt mi się przez te
wszystkie lata opatrzyła. Jednak po bardziej szczegółowym przyjrzeniu się
znajdującym się tam pałacom i ruinom, doszłam do wniosku, że to pełna
niespodzianek okolica.
Trasa wiedzie przez starą drogę nr 8. Po
przerzuceniu większości ruchu na nową S8, jazda nią jest prawdziwą
przyjemnością. Drogę pokonuje się płynnie, bez korków i tirów, za to z ładnymi
widokami. Każda pora roku ozdabia lasy i pola w piękne kolory. Dlatego zdjęcia
dzisiaj zamieszczone pochodzą z różnych okresów, żeby choć trochę oddać klimat
tej trasy.
 |
Mapa trasy, za Google Maps. |
Pierwszym przystankiem mojej wycieczki była
miejscowość Borowa. Do niedawna, tuż przy głównej drodze, stała tam restauracja
stylizowana na drewniany, góralski zajazd Pod Lutym Turem. Kilkanaście dni temu
spłonęła, więc z ciekawych miejsc pozostał tam jedynie (aż) pałac. Jest pięknie
odnowiony, otoczony rozległym parkiem i usytuowany nad niewielką rzeką Topór.
Powstał w XVIII wieku, a w XIX zyskał współczesną formę. Wiąże się z nim
ciekawa wojenna historia. To właśnie do jego sal sprowadzono podczas II WŚ setki
skrzyń ze skarbami wywiezionymi z Muzeum Śląskiego i odebranych osobom
prywatnym. Część zbiorów wywieziono przed wkroczeniem wojsk rosyjskich, jednak
reszta została rozkradziona przez Rosjan. Dzieło zniszczenia zakończyli
napływający na Ziemie Odzyskane Polacy.
Pałac został po wojnie przeznaczony na PGR, a
następnie na szkołę, więc udało mu się przetrwać do dziś. Od dziesięciu lat
znajduje się w prywatnych rękach, został gruntownie wyremontowany i
przeznaczony pod hotel, restaurację i centrum konferencyjne. Ostatnio
właściciel zamknął jednak teren, więc pałac można podziwiać jedynie zza płotu.
Mam nadzieję, że szybko się to zmieni, bo pałac jest naprawdę ładny.
 |
Pałac Borowa |
 |
Pałac Borowa |
Kolejnym miejscem postojowym uczyniłam Oleśnicę.
Miasto o wspaniałej historii, z ładnie odnowionym rynkiem, czternastowiecznymi murami
obronnymi i jeszcze starszym zamkiem. Omijałam ją do tej pory szerokim łukiem
obwodnicy, a szkoda, bo ma sporo do zaoferowania. Oczywiście, szpecące ślady
PRL-owskiego boomu budowlanego są mocno widoczne w tkance miasta, ale nie jest
to przecież nadzwyczaj szokujące. Wystarczy momentami przymknąć powieki i po kłopocie.
Olbrzymi zamek obronny w Oleśnicy robi wrażenie. Z
bliska widać lata zaniedbań i niedokończonych remontów, jednak nadal jest
użytkowany i nie popada w ruinę. Jest otoczony fosą, posiada barbakan, a
wnętrze dziedzińca zdobią krużganki. Początkowo był to gród obronny, następnie
rodowa rezydencja, by po II WŚ stać się więzieniem, oddziałem radzieckiego
Czerwonego Krzyża, technikum budowlanym, siedzibą OHP, ZHP, a nawet hotelem. Teraz
znajduje się tam Centrum Kształcenia i Wychowania (czytaj: miejsce zsyłki
trudnej młodzieży). Cóż, zamek mógł skończyć o wiele gorzej. Będąc w jego
okolicy, warto zajrzeć też do niewielkiego muzeum w murach przy Bramie
Wrocławskiej. Pracujący tam pan uraczy Was mnóstwem historyjek i anegdot,
wskaże ciekawe miejsca w mieście i zarazi swoją pozytywną energią.
 |
Oleśnicki rynek |
 |
Ratusz w Oleśnicy |
 |
Brama wjazdowa do zamku w Oleśnicy |
 |
Herb rodowy |
 |
Baszta zamku |
 |
Oleśnicki zamek w całej okazałości |
 |
Przyzamkowy kościół |
 |
Brama Wrocławska |
Naładowana właśnie taką energią ruszyłam dalej, do
Sycowa. Historia obeszła się z tym miastem dużo gorzej niż z Oleśnicą. Powstały
w Sycowie w XIV wieku gród obronny spłonął, ten sam los spotkał jego następców.
Dopiero na początku XIX wieku, Gustaw Biron wybudował olbrzymią rezydencję
miejską, jednak i z nią los obszedł się po macoszemu. Piękny pałac, w środku
którego znajdowały się kolekcje porcelany, zegarów i dywanów, został wybrany na
siedzibę sztabu wojsk niemieckich. Po nadejściu Rosjan został rozgrabiony i
zdemolowany, a znajdujący się obok niego kościół ewangelicki został zamieniony
na spichlerz. Okradanie pałacu trwało przez kilka miesięcy, wkrótce do tego
procederu dołączyli także Polacy, szukający ukrytych ponoć w sekretnych
tunelach skarbów. Całkowitemu zniszczeniu budynek uległ dopiero w 1945 roku,
kiedy to podczas świętowania zakończenia wojny, żołnierze wrzucili do wnętrza
odbezpieczony granat. Pożar trwał kilka tygodni, a po monumentalnej rezydencji pozostały jedynie mury, które zresztą i tak rozebrano w latach 50. Mimo
wszystko warto przejść się po rozległym parku, obejrzeć znajdujące się w nim ocalałe
rzeźby, zajrzeć na rynek, do kościoła Piotra i Pawła, czy obejrzeć gotycką basztę.
 |
Zamek w Sycowie od strony rynku, źródło: fotopolska.eu |
 |
Po lewej miejsce po zamku, w tle kościół ewangelicki |
 |
Zamek od strony parku, widokówka. |
 |
Puchar, jedna z nielicznych ocalałych rzeźb. |
 |
Rzeźba w parku sycowskim |
 |
Rzeźba w parku sycowskim |
 |
Pomnik, pory roku |
 |
Pomnik, pory roku |
 |
Pomnik, pory roku |
 |
Pomnik, pory roku |
 |
Baszta |
 |
Kościół Piotra i Pawła |
 |
Fragment sycowskiego rynku |
 |
Pomnik w sycowskim parku |
 |
Olbrzymi buk purpurowy |
 |
Odnowiony park w Sycowie |
 |
Staw w parku |
 |
Mauzoleum |
Przepełniona smutkiem po tym, co być mogło, dotarłam
do ruin kościoła ewangelickiego w Pisarzowicach. W zasadzie to już nie Dolny
Śląsk a Wielkopolska, ale od granicy województw dzieli tę miejscowość zaledwie
kilka kilometrów. Ruiny widać już z drogi, mimo że znajdują się w lekkim
oddaleniu od samej wioski. Kościół wybudowano w 1902 roku, między innymi z czerwonego piaskowca i kolorowych kamieni polnych. Bardzo dużo uwagi poświęcono wystrojowi, bogatym
zdobieniom, itd. Po przejściu wojsk rosyjskich budynek został splądrowany,
ocalały jedynie organy, wywiezione do kościoła w Mikorzynie.
Ruiny kościoła w Pisarzowicach są bardzo malownicze,
nie powinno zatem dziwić, że często bywają wykorzystywane do sesji
fotograficznych i do teledysków (tak tak, nawet Behemot się skusił). Przy
odpowiednim oświetleniu ruiny wyglądają wręcz jak nie z tego świata. W tym właśnie miejscu zakończyłam moją wyprawę, choć w drodze powrotnej znalazłoby się kilka
dodatkowych zabytków wartych obejrzenia. Ale o tym może następnym razem.
 |
Ruiny kościoła w Pisarzowicach |
 |
Ruiny kościoła w Pisarzowicach |
 |
Ruiny kościoła w Pisarzowicach |
 |
Ruiny kościoła w Pisarzowicach |
Aż dziwne, że nigdy nie dotarliśmy do Borowy... Pisarzowice są rzeczywiście niesamowite.
OdpowiedzUsuńNic straconego :) Zwłaszcza, że ostatnio pogoda nas rozpieszcza. Może uda Wam się wejść do środka, ponoć już niedługo ma się tam pojawić nowy najemca.
UsuńMoże poczekamy do wiosny, pewnie będzie tam wtedy pięknie :)
UsuńZ wiosną jest ta drobna niedogodność, że liście zaczynają przesłaniać widok ;) Ale można sobie z tym poradzić, o ile teren będzie otwarty.
Usuń