wtorek, 19 kwietnia 2016

Wielka wyprawa na wschód - lubelskie pałace

Stęskniłam się już bardzo za wyjazdami, dlatego korzystając z pierwszej nadarzającej się okazji postanowiłam wyruszyć w Polskę. Tym razem wywiało mnie na wschód, w okolice Kazimierza Dolnego. I choć droga momentami mocno się dłużyła, to wróciłam zadowolona i usatysfakcjonowana. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie włączyła do planu wycieczki wszelkich możliwych zamków, ruin i pałaców. Sporo się działo, dlatego postanowiłam podzielić zebrany materiał na części. Dzisiaj będziecie mogli poczytać o polskich dworkach i pałacach znajdujących się na terenie województwa lubelskiego.

Pierwsze, co od razu przychodzi mi na myśl w związku z tym tematem, to porównanie pałaców dolnośląskich z lubelskimi. Tych pierwszych naoglądałam się sporo, z tymi drugimi miałam do czynienia po raz pierwszy. W oczy od razu rzuciła mi się zupełnie inna architektura: typowo polskie dworki szlacheckie budowane były z o wiele mniejszym rozmachem niż niemieckie, jednak nie brak im wdzięku i elegancji. Przetrwały wojenną zawieruchę oraz PRL w zdecydowanie lepszym stanie niż ich zachodni kuzyni, dlatego wycieczka ich śladem nie wiązała się dla mnie z bólem zębów spowodowanym widokiem zapadających się dachów i rozsypujących się murów. To była bardzo miła odmiana, wierzcie mi. 

Druga rzecz, która przykuła moją uwagę, to współczesne przeznaczenie tych wiekowych budynków. Większość z nich to dziś biblioteki, szkoły, siedziby instytucji samorządowych, hotele lub muzea. Najwyraźniej ta tendencja dotyczy większości zachowanych zabudowań pałacowych w Polsce. Taki właśnie los spotkał dworek biskupi w Piotrawinie - został on przekształcony w hotel, w dodatku bardzo dobry. Jego pierwsza wersja powstała w XV wieku, współczesna pochodzi z XIX wieku. Jest położony tuż nad Wisłą, dzięki czemu widok z okien i tarasu jest fantastyczny. Tuż obok pałacyku stoi kościół, którym związana jest ciekawa historia (uwaga!) wskrzeszenia rycerza Piotra. Tak, wskrzeszenia. Zainteresowałam Was? To słuchajcie dalej.

Pałac w Piotrawinie
Otóż rycerz Piotr, właściciel całego ówczesnego majątku w Piotrawinie przed śmiercią postanowił oddać go w ręce Kościoła. Przynajmniej tak twierdził biskup. Rodzina zmarłego wniosła sprawę do sądu i przed króla, świadkowie zeznali na ich korzyść. I w tym momencie stał się cud. Biskup wykopał z grobu Piotra i w imię Boga rozkazał mu ożyć i zeznać, że faktycznie przekazał swoją własność Kościołowi. Tak też Piotr uczynił. Po czym ponownie wrócił do grobu, stając się ewenementem na skalę światową.
Widok na Wisłę z pałacu w Piotrawinie






W pobliżu Piotrawina znajduje się także skarpa, pozostałość po wyrobisku kruszywa, z której rozciąga się cudowny widok na Wisłę i nie tylko.

Widok ze skarpy wyrobiska
Kolejny odwiedzony przeze mnie pałac znajduje się w Józefowie. Obecnie jest on siedzibą urzędu gminy. Natomiast pierwotnie był siedzibą Andrzeja Potockiego, który wybudował go w XVIII wieku. Działania wojenne mocno go zniszczyły, na całe szczęście został wyremontowany w latach 60. i oddany do użytku publicznego.

Pałac w Józefowie od frontu

Pałac w Józefowie od tyłu
Kilkanaście kilometrów od niego znajduje się pałac Kleniewskich w Kluczkowicach. Został wzniesiony na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych XIX wieku. Budynek jest mocno związany z rodziną Kleniewskich, która urządzała w nim tajne nauczania folwarczne i kształcenie zawodowe okolicznych chłopów. W zasadzie w czasach współczesnych jest on wykorzystywany w podobny sposób - znajduje się w nim Zespół Szkół Zawodowych.

Pałac w Kluczkowicach

Pałac w Kluczkowicach
Jednym z ładniejszych miejsc, jakie odwiedziłam podczas wyjazdu jest pałac Lubomirskich w Niezdowie. To cudownie usytuowany budynek, w środku rozległego parku. Początkowo należał właśnie do tego rodu, później wykupiła go rodzina Kleniewskich, o których pisałam już przy okazji Kluczkowic. Dziś ta letnia rezydencja magnacka z końca XVIII wieku znajduje się w prywatnych rękach i nie jest dostępna na osób postronnych.

Pałac Lubomirskich w Niezdowie
Na sam koniec zostawiłam Nałęczów i pałac Małachowskich. Miasto jest uzdrowiskiem leczącym schorzenia kardiologiczne. Ponoć samo przebywanie w nim obniża ciśnienie krwi. W samym centrum znajduje się park z pałacem i budynkami uzdrowiskowymi. Sam pałac zatrzymał się w czasie i pozostał w głębokim PRL-u, ale z zewnątrz wygląda bardzo dobrze. Niewątpliwie uroku dodaje  mu otoczenie: mnóstwo kwiatów i pięknie zadbany park.

Pałac Małachowskich w Nałęczowie

Teren uzdrowiska

1 komentarz:

  1. Rzeczywiście różnica w wyglądzie jest duża- te wschodnie są o wiele skromniejsze i prostsze, bez ozdób. Cieszę się, że przetrwały zawieruchy wojenne i powojenne w dobrym stanie. Faktycznie to co się widzi na Dolnym Śląsku, te ruiny i zaniedbania powodują żal w sercu.
    Największe wrażenie zrobił na mnie pałac Lubomirskich w Niezdowie, choć Pałac Małachowskich w Nałęczowie dzięki kolorowym kwiatom i ławeczkom tez wygląda zachęcająco.

    OdpowiedzUsuń