poniedziałek, 27 czerwca 2016

Jelenia Góra, Szklarska Poręba i moja heroiczna walka z lenistwem


Bywają takie dni, kiedy nic mi się nie chce. Pogoda może być piękna, wreszcie mogę mieć zupełnie wolny weekend, żadnych zobowiązań... w sumie mogłabym robić, co tylko dusza zapragnie. I w tym momencie okazuje się, że nic mi się nie chce. Że najchętniej przesiedziałabym dwa dni w domu, nie ruszając się z kanapy nawet na centymetr. Być może nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że takich wolnych weekendów nie mam zbyt wiele. Wyobraźcie sobie zatem moją frustrację, kiedy wreszcie jeden z nich nadchodzi, a mnie się nic nie chce.

Mając w perspektywie poniedziałkowe wyrzuty sumienia, postanowiłam się zmobilizować i jednak ruszyć w Dolny Śląsk. Walkę stoczyłam naprawdę ciężką, ale kiedy już zmusiłam jedną nogę do zejścia z kanapy, reszta już jakoś poszła. Postanowiłam odwiedzić dawno niewidzianą Szklarską Porębę i wdrapać się na Szrenicę. Jakby na to nie patrzeć, podeszłam do walki z lenistwem z ambicją, prawda?

W drodze do Szklarskiej zatrzymałam się w Jeleniej Górze. Dotychczas jedynie przez nią przejeżdżałam. Stara część miasta wydała mi się nadzwyczaj urokliwa i zadbana. Można powiedzieć, że to miasto mnie urzekło. A potem trochę sobie o nim poczytałam, żeby wiedzieć z czym mam do czynienia. I tu urok w gruncie rzeczy... prysł. Jakie było moje zdumienie, kiedy się dowiedziałam, że cała zabudowa rynku jest podróbką. Mimo że miasto przetrwało wojenną zawieruchę nietknięte, to w latach 70. XX wieku postanowiono wyburzyć kamienice i postawić nowe. 6 z nich zachowało dawne fasady. Można się zastanawiać, po co to wszystko, ale rozwiązanie tej zagadki pozostaje dla mnie nadal tajemnicą.


Ratusz z Jelenie Górze

Rynek w Jeleniej Górze

Kamienice w Rynku

Jelenia Góra

Jelenia Góra

Po krótkim spacerze po Jeleniej Górze, pojechałam już dalej do Szklarskiej, nie oglądając się za siebie. W tym momencie wystąpił znany w Polsce paradoks, gdzie coś może być jednocześnie krótkie i długie, niewiarygodne zagięcie czasoprzestrzeni. Odcinek 19 km pokonałam w około godzinę. Dodam, że akurat w tę stronę jechałam autobusem. Zaczęłam poważnie żałować, że zwlekłam się z kanapy. Sama Szklarska Poręba też jakoś nigdy mnie nie zachwycała. Teraz jeszcze do przaśności budek z przekąskami dołączyły oscypki (naprawdę? oscypki? w Karkonoszach?!) oraz, uwaga, biały miś. 

Dobrze, że zamieszkałam na lekkim uboczu, bo w tym pomieszaniu z poplątaniem trudno by było odpocząć. Miejsce, które wybrałam to willa Wernera ze wspaniałą obsługą, gdzie można się było wyciągnąć na leżaku na trawnikowym tarasie, napić dobrze schłodzonego piwa (z lokalnego browaru Miedzianka) i odciąć się od wszystkiego. Dla chętnych było także spa i profesjonalne miejsce na grilla.



Hotel Willa Wernera
Miałam niecałe dwa dni, więc zdążyłam wspiąć się jedynie na Wysoki Kamień oraz na Szrenicę. Powróciło do mnie cząstkowe wspomnienie z czasów podstawówki, kiedy to jeździłam na wycieczki szkolne i zielone szkoły właśnie w ten rejon Polski. Szybko się z niego otrząsnęłam. Ludzi na szlaku było całkiem sporo, momentami aż za dużo, ale samo chodzenie wreszcie do końca wyrugowało ze mnie lenistwo. Pierwszego dnia miałam czas jedynie na Wysoki Kamień, ale jak na rozgrzewkę zrobił swoje. 


Widok z Wysokiego Kamienia
Panorama z Wysokiego Kamienia
Następnego dnia ruszyłam dalej, do wodospadu Kamieńczyk. Cóż, nic się nie zmienił na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat. Podobnie jak niewiarygodnie długie kolejki do kasy przed wejściem na szlak na Szrenicę. Odstałam swoje, cierpliwie klnąc pod nosem. Najwyraźniej pewne rzeczy pozostają niezmienne. W sumie można to uznać za coś komfortowo pocieszającego. 

Wodospad Kamieńczyk
Szczyt zdobyłam w szalonej pogodzie. Szłam na przemian w upale i chłodzie, wietrze i duchocie. Ale narzuciłam sobie dobre tempo, by zdążyć na pociąg powrotny. Lenistwo, o którym zdążyłam już prawie zapomnieć miało do mnie powrócić w zdwojonej sile w trakcie monotonnego i powolnego powrotu do domu w stukającym rytmicznie do snu pociągu. Za to z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że nie zmarnowałam tego weekendu.



Widok ze schroniska na Szrenicy

Schronisko na Szrenicy

Panorama ze Szrenicy

Panorama ze Szrenicy


1 komentarz:

  1. Fajnie, dopisane do ulubionych bo to nasz kierunek na długi weekend majowy.

    OdpowiedzUsuń