sobota, 3 września 2016

Wypad poza Oslo i wspinaczka na Oppkuven

Tego się nie spodziewałam. Przecież wszystko rozpoczęło się tak niewinnie, od górskich strumyków, kałuż i błota. Potem grunt zaczął się uginać pod ciężarem mojego ciała, a do butów zaczęła się wlewać woda. Stawianie kroków wymagało skupienia, na które nie do końca miałam czas, bo gnałam przed siebie szybkim tempem, którego nie chciałam zmieniać. Wyszukiwałam więc wyglądające na w miarę stabilne kępki trawy, by to na nich postawić stopę, ale to rozwiązanie okazało się zdradzieckie. Nawet te najbardziej wyrośnięte potrafiły kryć pod sobą przestrzeń wypełnioną wodą, która w ułamku sekundy wdzierała się do butów. 

Drugą opcją, niestety nie wszędzie dostępną, były kamienie i korzenie drzew. Te dawały jako takie oparcie, ale często same zapadały się wraz ze mną w mokradło. Nie byłam przygotowana na przedzieranie się przez torfowiska. Przecież to miała być wyprawa w góry!
Nie ma to jak kąpiel błotna!
Chyba jednak powinnam zacząć od początku.

Poleciałam do Norwegii po raz kolejny na kilka dni (wraz z weekendem). Zabrałam pracę ze sobą i dzięki temu długie, norweskie, letnie popołudnia miałam do własnej dyspozycji. Natomiast kiedy nadszedł weekend, dowiedziałam się, że najwyraźniej niczego się nie nauczyłam po poprzednich wyjazdach. Nadal liczyłam na to, że w sobotę lub niedzielę można w Oslo wynająć samochód bez wcześniejszej rezerwacji. Otóż nie można, bo wszystkie są już dawno wynajęte. W ten sposób zderzenie z rzeczywistością pokrzyżowało moje plany wyjazdu w dalsze rejony Norwegii. Powiecie, że przecież można jechać autobusem, że nie trzeba od razu samochodem. Sprawdzałam i tę opcję. Jednak autobusy nie kursują w weekendy, chyba że są to autobusy miejskie. Co kraj, to obyczaj.

Ale mnie przecież nie usatysfakcjonowałoby zostanie w mieście, chciałam połazić po górach! Na szczęście norweskie góry są wszędzie na wyciągnięcie ręki, więc zamiast pchać się gdzieś daleko, postanowiłam zdobyć Oppkuven, jeden z najwyższych szczytów w rejonie Oslo. Co ciekawe, w okolice początku wybranego przeze mnie szlaku dojeżdżał jeszcze miejski autobus, kursujący nawet w niedziele. Po dwóch przesiadkach i długiej jeździe udało mi się dotrzeć do Sørkedalen i stamtąd ruszyć dziesięciokilometrowym podejściem na Oppkuven.

Jeden z licznych potoków w drodze na Oppkuven

Jeden z licznych potoków w drodze na Oppkuven

Malowniczy początek szlaku

W drodze na szczyt

Górskie potoki często przecinały szlak
Trasę znalazłam na mojej ulubionej stronie ut.no. Można ją ściągnąć w formie aplikacji mobilnej na telefon, co też uczyniłam, więc ryzyko zagubienia się na długim szlaku uznałam za niewielkie. Ale oczywiście nie wczytałam się w opis po norwesku, ani nie przyjrzałam się dokładnie mapie. Dlatego pierwsze 5 km pokonałam z lekką głową, skacząc po kamieniach przez strumienie i nie przejmując się niczym. Aż nagle ziemia zaczęła się dziwnie uginać, teren się mocno wypłaszczył, a ja znalazłam się pośrodku wspomnianych na początku mokradeł.

Nigdy wcześniej nie byłam w takim miejscu. Czytałam o nim jedynie w książkach, więc rzeczywistość przerosła moje wyobrażenia. Oprócz małego dyskomfortu wynikającego z zalanych stóp, było tam autentycznie pięknie. Wrzosy cudownie pachniały, a ich intensywnie fioletowa barwa sprawiała niesamowite wrażenie. W powietrzu unosił się również dziwny zapach wody, ziemi i roślin. Zapach torfowiska. Znacie to przyjemne uczucie, kiedy jesteście w lesie, wokół szumią drzewa i głośno brzęczą owady, a słońce mocno świeci na zajętą przez was polanę? Można odnieść wrażenie, że nawet promienie słoneczne mają wtedy swój własny zapach. Właśnie tak było w drodze na Oppkuven. Dodatkowo w niektórych miejscach na szlaku występowała ciekawa iluzja optyczna. Wydawało się, że idąc ścieżką mijane tafle rozlewisk znajdują się powyżej poziomu gruntu. Bardzo dziwne wrażenie, zupełnie nierealne.

Wrzosowiska

Mokradła (niech Was nie zmyli trawa - pod spodem była sama woda)

Mokradeł ciąg dalszy

Łatwo było zapaść się po łydki w błocie na tym szlaku

Rozlewisko
Czarna woda z jednego ze strumieni
Kiedy już przedarłam się przez mokradła, został mi niecały kilometr na szczyt. To był już zdecydowanie bardziej suchy teren. Sam wierzchołek Oppkuven nie jest być może zbyt spektakularny i można by przejść obok niego w nieświadomości, ale znajduje się na nim drewniana wieża widokowa, której nie sposób przegapić. A widok z niej był fantastyczny. Rozsiadłam się wygodnie i zerkając na panoramę, zaczęłam uzupełniać spalone kalorie. Ostatecznie czekał mnie jeszcze dziesięciokilometrowy spacer powrotny. Musiałam przecież zdążyć na autobus. Drogę w dół pokonałam bardzo szybko, praktycznie biegnąc. Nie przejmowałam się już w ogóle błotem wdzierającym się do butów ani rozważnym stawianiem kroków. I tak wszystko co mogłam, miałam przemoczone.

Schody na wieżę

Drewniana wieża widokowa

Panorama z Oppkuven

Widok ze szczytu

Po drodze przy szlaku postawione były domku gościnne dla turystów

Chatki z widokiem
Wiecie, co w tej wyprawie było najwspanialsze? Podczas pokonywania 20 km, nie spotkałam na szlaku żywej duszy. Widziałam kilka osób przed wejściem na szlak, na szczycie też byli obecni jacyś wędrowcy, ale poza tym ludzi, których minęłam, można by policzyć na palcach jednej ręki. Przez tyle godzin i kilometrów! Właśnie dlatego Norwegia jest taka wspaniała. To najlepsze miejsce, by bez tłumów rozkoszować się naturą i górami. Oczywiście słynne miejsca takie jak Preikestolen czy Gaustatoppen w weekendy przypominają Śnieżkę w szczycie sezonu, ale wystarczy wybrać inną trasę i już jest się praktycznie w głuszy. Wszyscy spragnieni kontaktu z naturą na pewno to docenią.

Ludzi na szlaku nie było, natomiast natknęłam się na jaszczurkę

6 komentarzy:

  1. Dzięki tej przeprawie przez mokradła - ten wypad pewnie zapamiętasz na długo :)! Widoki rekompensują jednak wszystko. Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  2. Widoki obłędne, a mokradła to już w ogóle super! :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam góry, a te puste szlaki - marzenie :) Przez chwilę myślałam, że napiszesz, że zgubiłaś się na bagnach!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Udało mi się tego uniknąć, choć było blisko :)

      Usuń
  4. Gdy doszedłem do opisu torfowisk i zapachów wrzosów, powrócił do mnie klimat niejednej wyprawy w norweskie góry. Na Oppkuven co prawda nie byłem, ale wiele szlaków wygląda podobnie i nie raz zdarzyło mi się wracać z takiej wycieczki z kałużami w butach. Pięknie to opisałaś.

    OdpowiedzUsuń