Saksoński
Szlak Winny to nazwa, którą po prostu musicie zapamiętać z dzisiejszego wpisu.
Dlatego umieszczam ją na samym początku, żebyście mogli się do niej
przyzwyczaić i od razu ją oswoić. Jeśli wybierzecie się kiedyś do naszych
zachodnich sąsiadów, a przy okazji należycie do osób, które lubią aktywnie
spędzać czas wolny, koniecznie przetestujcie Saksoński Szlak Winny. Użyłam
słowa "testować" z
pełną premedytacją. Oprócz sprawdzania samej trasy możecie również poddawać
próbie lokalne wina.
Jeszcze przed wyjazdem do
Saksonii dowiedziałam się, że wzdłuż Łaby, wśród tamtejszych winnic, biegnie świetna ścieżka
rowerowa. Ciągnie się od Pirny, przez Drezno, po Diesbar-Seußlitz. Dlatego
wiedziałam, że muszę wpisać Saksoński Szlak Winny na listę obowiązkowych
atrakcji weekendowego wypadu. Jako że mój niezawodny rower zostawiłam tym razem
w domu, zdałam się na wypożyczalnię w Dreźnie. Rower można było wypożyczyć na
czas nieokreślony, wystarczyło się wylegitymować i dostać numer do zapinania.
Zwrot był również wyjątkowo wygodny: po prostu postawiłam rower na środku
placu, nie przypinając go nawet do stojaka, jedynie zakładając łańcuch na koło
(ach, gdyby tylko dało się w ten sam sposób robić u nas!).
Początkowo chciałam pojechać na rowerze z Drezna do Miśni i
obejrzeć słynne saksońskie winnice z bliska, po czym wrócić specjalnym statkiem
wycieczkowym kursującym po Łabie. Okazało się jednak, że taka opcja nie wchodzi
w grę, bo ostatni rejs odbywał się zdecydowanie za wcześnie. Dlatego
przewidując, że nie uda mi się wrócić do Drezna za dnia, kuszącą alternatywą
stała się kolejka podmiejska. Tutaj nie obyło się bez przygód, ale o tym
później.
 |
Początek Saksońskiego Szlaku Winnego w Dreźnie |
Trasa liczyła sobie 25 km i było to 25 km czystej rowerowej
przyjemności. Równa asfaltowa ścieżka biegła tuż przy rzece i choć początkowo
jechałam przez miasto, to w ogóle nie dało się tego odczuć. Świeżo skoszone
pola pachniały latem, a po drodze można było zauważyć wiatraki, dzikie ptactwo
i winne wzgórza. Co jakiś czas można było zjechać z trasy i odwiedzić
sympatyczne niemieckie miejscowości. Na dłuższą chwilę moją uwagę przykuło
jedno miejsce, a mianowicie niewielki sklepik z ogródkiem, gdzie można było
wypróbować lokalne wino i zregenerować siły (każdy pretekst jest dobry).
Pyszne, schłodzone białe wino okazało się być idealnym dopełnieniem upalnego
dnia.
 |
Wiatrak - jedna z atrakcji szlaku |
 |
Saksoński Szlak Winny |
 |
Łaba |
 |
Winnice |
Po przyjemnej przejażdżce rowerowej dotarłam do Miśni.
Miasto położone jest na wzgórzu, co bez wątpienia dodaje mu malowniczości.
Urocza, dobrze zachowana architektura sprawia, że spacerowanie po wąskich,
kamiennych uliczkach to czysta przyjemność. Znalezienie sympatycznej knajpki
nie stanowiło większego problemu, zajadałam się więc wkrótce po przyjeździe saksońskim jedzeniem, aż
mi się uszy trzęsły. Przy okazji przekonałam się, że nie tylko wino udaje się Saksończykom wyśmienicie - piwo również produkują pierwszej klasy.
 |
Jedna z wielu knajpek w Miśni |
 |
Szczep winorośli na ulicy w Miśni |
 |
Widok na wzgórze zamkowe w Miśni |
Zaspokoiwszy głód zaczęłam zwiedzanie Miśni.
Pospacerowałam po Starym Mieście, po czym zaczęłam wspinaczkę na szczyt
wzgórza, na którym znajduje się zamek Albrechtsburg oraz katedra. Nie starczyło
mi czasu na zwiedzenie fabryki słynnej miśnieńskiej porcelany, za to zdołałam
obejrzeć nocną panoramę miasta widzianą z dawnych murów obronnych. Historyczna część Miśni znajduje się w głównej
mierze wokół Rynku u stóp zamku. W większości charakteryzuje ją renesansowa
zabudowa, choć można tu również znaleźć budynki z czasów średniowiecznych, np.
kościół Marii Panny, na szczycie którego znajduje się pierwszy na świecie
porcelanowy kurant.
Jakie sielskie widoki. Pozazdrościć takiej podróży.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że takie wyprawy "tematyczne" należą do moich ulubionych :)
UsuńNormalnie powinnam na Ciebie nakrzyczeć, że prowadzisz pojazd jednośladowy po spożyciu alkoholu i jeszcze nas do tego namawiasz, ale wybaczę Ci, bo z ciekawością przeczytałam Twoją relację i nawet wyobraziłam sobie, jak nie do śmiechu musiało Ci być, wracając późną porą na własną rękę, zamiast kolejką, jak to było przewidziane. Uwielbiam wycieczki rowerowe. Jeśli kiedyś będę w tamtych stronach, to na pewno taką urządzę całej rodzinie ;)
OdpowiedzUsuńNa usprawiedliwienie dodam, że tylko jeden kieliszek był wypity w trasie ;) Potem wracałam pociągiem, więc w Miśni mogłam już mniej się pod tym względem pilnować. A trasy rowerowe są w Saksonii świetnie przygotowane, więc można śmiało całą rodziną tam jeździć bez obawy o bezpieczeństwo na drodze.
UsuńPrzyznam, że wcześniej nie słyszałam o tym miejscu, ale prezentuje się bardzo atrakcyjnie :)
OdpowiedzUsuńCzy możesz podać nazwę wypożyczalni rowerów,z której korzystałaś?Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzień dobry.
OdpowiedzUsuńCzy mógłbyś podać z jakiej wypożyczalni rowerów korzystałeś? świetny pomysł na wycieczkę, gratuluję! ;)