W ostatnich latach polską zimową aurę mogę obrzucić jedynie takimi epitetami: szaro, buro, mokro, zimno i ciemno. Śniegu jak nie było, tak nie ma, więc nawet biały puch nie rozjaśnia mroku. Dni ciągną się nieustannym wieczorem, a sytuację ratują chwilowo jedynie piwne eskapady i przytulne wnętrza knajp. O jeden pochmurny dzień zbyt wiele i nawet kojąca czułość czekolady mogłaby nie przynieść mi upragnionej ulgi. Dlatego postanowiłam zrobić sobie długi weekend w grudniu i polecieć gdzieś w poszukiwaniu słońca.
Zrobiłam szybkie rozeznanie w temperaturach i wybór stał się oczywisty. Wyspy Kanaryjskie. To jedyne europejskie miejsce, gdzie w zimie nadal jest ciepło, a temperatura powietrza wynosi 24 stopnie Celsjusza. Temperatura wody również jest całkiem przyjemna, około 22. stopnie, zatem kąpiel w morzu jest możliwa. Taką ucieczkę przed zimą to ja rozumiem!
Jedynym problemem było to, że do tej pory podchodziłam do Wysp Kanaryjskich jak ryś do jeża. Za bardzo kojarzyły mi się z komercją, wczasami typu all inclusive i brzuchaczami dzierżącymi w dłoniach butelki piwa niczym hetmańskie buławy. Teraz aż mi wstyd za ten niefortunny tok rozumowania. Na szczęście bez problemu wyzwoliłam się z okowów stereotypów i cieszę się z tego faktu nawet bardziej, niż bym mogła przypuszczać. To był jeden z najlepszych wyjazdów 2017 roku!
![]() |
Puerto de Mogan |
Gran Canaria - północ czy południe?
Spośród wszystkich wysp archipelagu wybrałam Gran Canarię, ze względu na dostępne akurat tanie loty (bilety kosztowały 205 zł) i idealny termin (moje urodziny). Wszystko od początku układało się wprost pierwszorzędnie, co przyjęłam z uśmiechem na ustach i lekkim niedowierzaniem połączonym z podejrzliwością. Te dwa ostatnie uczucia towarzyszą mi zawsze, kiedy sprawy idą zbyt dobrze. Zaczynam wtedy wyczekiwać jakiegoś niespodziewanego ciosu, np. wspomnianą buławą. Tym razem jednak moja wyostrzona czujność okazała się zbędna.
Gran Canaria w grudniu przywitała mnie aż 25. stopniami i bezchmurnym błękitnym niebem. Przez kilka chwil musiałam się oswajać z ogromem światła i liżącym mnie po twarzy słońcem. Rzecz jasna, bardzo szybko do tego przywykłam i nie zwlekając zbyt długo, schowałam bluzę do walizki, wyjmując równocześnie lekko przykurzone okulary przeciwsłoneczne.
Klimat Gran Canarii oraz pozostałych wysp archipelagu różni się w zależności od strefy: północ jest zielona, nieco bardziej wilgotna i chłodniejsza, południe natomiast jest pustynne i upalne. Trzeba o tym pamiętać wybierając miejsce, w którym chce się nocować. Różnice w temperaturze są odczuwalne, ale delikatnie. Natomiast krajobrazy są drastycznie odmienne. Tę granicę widać wyraźnie podczas przemieszczania się po wyspie. Pustynne skaliste góry jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przeistaczają się w zielone lesiste tereny. Niesamowity widok.
Ze względu na porę roku wybrałam południe, chcąc jak najbardziej skorzystać z ciepła. Na południu znajduje się najwięcej kurortów, hoteli i plaż, jest to zatem miejsce, gdzie można się spodziewać ogromnej liczby turystów. Mnie to jednak nie dotyczyło, bo grudzień przed Bożym Narodzeniem nie cieszy się na szczęście ogromną popularnością. Co skrzętnie wykorzystałam!
Klimat Gran Canarii oraz pozostałych wysp archipelagu różni się w zależności od strefy: północ jest zielona, nieco bardziej wilgotna i chłodniejsza, południe natomiast jest pustynne i upalne. Trzeba o tym pamiętać wybierając miejsce, w którym chce się nocować. Różnice w temperaturze są odczuwalne, ale delikatnie. Natomiast krajobrazy są drastycznie odmienne. Tę granicę widać wyraźnie podczas przemieszczania się po wyspie. Pustynne skaliste góry jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przeistaczają się w zielone lesiste tereny. Niesamowity widok.
Ze względu na porę roku wybrałam południe, chcąc jak najbardziej skorzystać z ciepła. Na południu znajduje się najwięcej kurortów, hoteli i plaż, jest to zatem miejsce, gdzie można się spodziewać ogromnej liczby turystów. Mnie to jednak nie dotyczyło, bo grudzień przed Bożym Narodzeniem nie cieszy się na szczęście ogromną popularnością. Co skrzętnie wykorzystałam!
Autobusy na Gran Canarii
Wyjazd miał być budżetowy, więc nie wynajmowałam od razu samochodu. Postanowiłam, przynajmniej początkowo, zdać się na kanaryjską komunikację publiczną i była to całkiem trafna decyzja. Co prawda hiszpańska punktualność znana mi z Barcelony obowiązuje i na Gran Canarii, jednak nie był to żaden problem.
Znalezienie przystanku autobusowego przy lotnisku zajęło mi trochę czasu, więc od razu napiszę, że znajduje się on na wyższym poziomie lotniska, za strefą kiss&fly oraz za parkingiem samochodowym. Numery i godziny odjazdów odpowiednich autobusów można znaleźć na Google Maps.
Wszystkie autobusy, którymi dane mi było jechać, były mocno klimatyzowane, aż do przesady. Musiałam zatem ponownie przywitać się z dopiero co odłożoną bluzą. Jednak jazda po nadmorskiej szerokopasmowej drodze obfitowała w cudowne słoneczne widoki, więc nie zwracałam uwagi na takie drobnostki jak arktyczny chłód wydobywający się z nawiewu.
Wszystkie autobusy, którymi dane mi było jechać, były mocno klimatyzowane, aż do przesady. Musiałam zatem ponownie przywitać się z dopiero co odłożoną bluzą. Jednak jazda po nadmorskiej szerokopasmowej drodze obfitowała w cudowne słoneczne widoki, więc nie zwracałam uwagi na takie drobnostki jak arktyczny chłód wydobywający się z nawiewu.
Autostrada, oplatająca niepełnym pierścieniem wyspę, jest czystym błogosławieństwem. Boczne drogi prowadzące przez środek Gran Canarii są bardzo wąskie, pełne urwisk i zakrętów, co samo w sobie stanowi ekscytującą atrakcję, jednak po pewnym czasie może zmęczyć. Przetestowałam je jako kierowca, więc są to informacje z pierwszej ręki, ale o tym za chwilę.
Praktycznie do każdej miejscowości na Gran Canarii można dojechać autobusem, jednak ja polecałabym ten środek transportu głównie na jazdę z i na lotnisko, czyli po autostradzie. Podróż w głąb wyspy jest zdecydowanie wygodniejsza samochodem.
Tym razem nie wynajmowałam samochodu z wyprzedzeniem, jak już wspomniałam. Zrobiłam to na miejscu, w dodatku w miejscowości, w której zarezerwowałam noclegi. W planach miałam zarówno zobaczenie pięknych górskich miasteczek, wylegiwanie się na plaży, jak i wspinaczkę po górach. Żeby to wszystko zmieścić w czterech dniach, konieczny jest samochód.
Poza sezonem turystycznym wynajem samochodu jest na Gran Canarii relatywnie tani. Oczywiście wszystko zależy od marki i wypożyczalni, ale nie są to duże koszty. Dużym plusem jest również dostępność aut praktycznie od ręki. Ja zdecydowałam się na mikrusa pokroju Smarta, co okazało się strzałem w dziesiątkę.
Na wąskich, górskich drogach mały samochodzik całkiem nieźle dawał sobie radę, choć trzeba go było przy podjazdach ostro piłować na drugim biegu. Jednak jego niewielkie rozmiary często ratowały mi skórę, kiedy trzeba było zaparkować. W pobliżu pieszych szlaków parkingi mieszczą jedynie kilka samochodów, trzeba więc mocno kombinować, by znaleźć miejsce dla siebie.
A w kolejnym wpisie znajdą się najciekawsze miejsca na Gran Canarii, wskazówki jak do nich dojechać oraz inne przydatne informacje.
Praktycznie do każdej miejscowości na Gran Canarii można dojechać autobusem, jednak ja polecałabym ten środek transportu głównie na jazdę z i na lotnisko, czyli po autostradzie. Podróż w głąb wyspy jest zdecydowanie wygodniejsza samochodem.
![]() |
Widok z autobusu z autostrady ;) |
Wynajem samochodu na Gran Canarii
Tym razem nie wynajmowałam samochodu z wyprzedzeniem, jak już wspomniałam. Zrobiłam to na miejscu, w dodatku w miejscowości, w której zarezerwowałam noclegi. W planach miałam zarówno zobaczenie pięknych górskich miasteczek, wylegiwanie się na plaży, jak i wspinaczkę po górach. Żeby to wszystko zmieścić w czterech dniach, konieczny jest samochód.
Poza sezonem turystycznym wynajem samochodu jest na Gran Canarii relatywnie tani. Oczywiście wszystko zależy od marki i wypożyczalni, ale nie są to duże koszty. Dużym plusem jest również dostępność aut praktycznie od ręki. Ja zdecydowałam się na mikrusa pokroju Smarta, co okazało się strzałem w dziesiątkę.
Na wąskich, górskich drogach mały samochodzik całkiem nieźle dawał sobie radę, choć trzeba go było przy podjazdach ostro piłować na drugim biegu. Jednak jego niewielkie rozmiary często ratowały mi skórę, kiedy trzeba było zaparkować. W pobliżu pieszych szlaków parkingi mieszczą jedynie kilka samochodów, trzeba więc mocno kombinować, by znaleźć miejsce dla siebie.
![]() |
Plantacja ukryta w górach |
Moje marzenie
OdpowiedzUsuńMarzenia należy spełniać! :D
UsuńŚwietnie, że trafiłam na ten wpis, ponieważ planujemy w przyszłym roku zrobić sobie drugie wakacje w zimie i chcieliśmy lecieć na Wyspy Kanaryjskie. Nie zdawałam sobie jednak sprawy z różnicy pomiędzy północą, a południem. Teraz jednak będę wiedzieć, którą stronę wysp wybrać :)
OdpowiedzUsuńNa pewno będzie się Wam podobać :D Udanego wypoczynku!
UsuńJak bardzo chciałabym się teraz tam znaleźć!!! :D Fajny tekścior :)
OdpowiedzUsuńCałkiem przyjemne miejsce :-)
OdpowiedzUsuńCzyli wcale nie jest tak komercyjnie? Mam podobne obawy ;-)
OdpowiedzUsuńO dziwo, nie było wcale tak komercyjnie, jak się spodziewałam. Trzeba tylko rozważnie wybrać miejsce noclegu i porę wyjazdu, a wyspa wyda się wręcz dzika ;)
UsuńPrzyjemnie też bym tam pojechała :) Pierwsze skojarzenia mam jak Ty
OdpowiedzUsuńBardzo ładne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńPiękne miejsce :) Przy takiej aurze, też chciałabym tam być ;)
OdpowiedzUsuńW taka pogode, az milo popatrzec na cieple rajskie klimaty.
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia! Byłam na Gran Canarii w ostatnim tygodniu listopada i to był również fantastyczny wyjazd :) Ciepło mi się robi od samego patrzenia na zdjęcia i przypominania sobie tych miejsc :) Dużo zwiedzaliśmy, więc mało było czasu na plażowanie, ale w tej zatoczce w Puerto Mogan zdążyłam się wykąpać, a nawet uciekałam przed krabami, których się wystraszyłam ;) U siebie też napisałam trochę o Gran Canarii i jeszcze trochę mam w zanadrzu :)
OdpowiedzUsuńTo świetne miejsce na ucieczkę przed jesienią czy zimą. I w zasadzie można tam robić wszystko: od surfowania, przez wspinaczkę, po plażowanie :) Wliczając w to ucieczkę przed krabami :D
Usuń:D
UsuńMam nadzieję, że wkrótce zawitam tam znowu. Piękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńDzięki! :)
UsuńAch, 25 stopni w grudniu brzmi bajkowo! Mój polski mózg tego nie ogarnia, że w Europie mogą być takie temperatury w zimie, podchodzi do takich rewelacji nieufnie [może mieli szczęście? może koloryzują ;)] i .... nie rezerwuję biletów! Ale chyba w końcu sie skuszę :-)
OdpowiedzUsuńWyspy Kanaryjskie to taka już bardziej Afryka niż Europa, jeśli spojrzeć na mapę. Stąd te przyjemne zimowe temperatury. Ale nadal należą do Hiszpanii, czyli są w strefie Schengen i można tam lecieć na dowód.
Usuń