Porto to nie tylko zabytki. Miasto, rzecz jasna, obfituje w architektoniczne perełki, muzea i klimatyczne uliczki, jednak warto nieco odejść od zwiedzania w rozumieniu tradycyjnym i zrobić coś nieoczywistego. Co koniecznie trzeba zrobić w Porto, by w pełni poczuć klimat miasta? Odpowiedź znajdziesz poniżej. I wiąże się ona z samymi przyjemnościami.
Spacer po Porto i zwiedzanie zabytków
To jak najbardziej oczywista rzecz, jaką trzeba zrobić w Porto. Ale musiała się znaleźć na początku listy. O największych atrakcjach Porto pisałam dość obszernie w poprzednich postach: część pierwszą znajdziesz tutaj, część drugą tutaj. To napisawszy, przechodzę do kolejnych pozycji, na czele których znajduje się…
Degustacja wina w Vila de Nova Gaia
Vila de Nova Gaia to część Porto, leżąca bezpośrednio nad rzeką Duero. Właśnie dzięki swojej lokalizacji mogła rozwinąć się tam w XVII wieku produkcja i dystrybucja win. Rzeka pozwoliła na łatwy transport beczek z alkoholem, a najbliższe brzegowi budynki do tej pory są wykorzystywane jako piwnice i magazyny największych producentów porto.
Dawne zwyczaje związane z wytwarzaniem porto są na tyle silne, że do transportu beczek nadal wykorzystywane są tradycyjne łodzie, które cumują tuż przy nabrzeżu. Same w sobie stanowią malowniczy widok i przykuwają uwagę. Portowy charakter dzielnicy nie został utracony mimo upływu czasu - nadal dominują podłużne magazyny, a na budynkach królują nazwy winnic zajmujących się produkcją porto.
Dlatego bez wątpienia najlepszym miejscem na degustację porto w Porto jest właśnie Vila de Nova Gaia. Znajdują się tam wypełnione po brzegi piwnice wielu producentów, a w dużej liczbie z nich przeprowadzane są degustacje i zwiedzanie. Miłośnicy porto na pewno znajdą tam swoje ulubione marki, a laicy, tacy jak ja, będą mogli dokształcić swoje kubki smakowe.
Na degustację porto wybrałam się do piwnic Sandemana. W jasnym przestronnym holu znajdowała się recepcja, jednak już po przekroczeniu ciężkich drewnianych drzwi prowadzących do właściwego magazynu, światło zniknęło jak w próżni. Osoba prowadząca zwiedzanie i degustację ubrana była w charakterystyczny strój znany z logo Sandemana, czyli zarys postaci w pelerynie i kapeluszu (na butelkach trzyma jeszcze w ręce kieliszek wina).
Przyznam, że z opowieści o historii wina Sandeman’s zapamiętałam jedynie główną naukę, czyli: jeśli chcesz otworzyć własny biznes, poproś ojca o pożyczkę. Ha. Zdecydowanie ciekawsze były piwnice same w sobie, z rzędami beczek wszelakich rozmiarów, kadziami wypełnionymi dojrzewającym winem i specjalną zakratowaną salą, gdzie znajdowały się zakurzone najlepsze roczniki porto vintage.
![]() |
Porto vintage w specjalnej piwnicy Sandemana |
Ze względu na bliskość rzeki Duero, piwnice w Vila de Nova Gaia są często zalewne. Dzieje się tak również współcześnie. W przestronnych wysokich piwnicach na suficie zamontowane są haki, do których przywiązywane są beczki w trakcie powodzi czy podtopień. Cel takiego zabiegu jest jeden: woda drewnianych beczek ani ich zawartości nie zniszczy, za to może wypłukać cenny ładunek na zewnątrz, a to spowoduje olbrzymie straty finansowe. Stary sposób zabezpieczenia najwyraźniej nadal jest skuteczny.
Po zwiedzaniu piwnic nadszedł czas na gwóźdź programu, czyli degustację. Do spróbowania były trzy rodzaje porto: czerwone, białe i vintage. Najtańsza, biała opcja należała również najłatwiejszych. To po prostu przyjemne, orzeźwiające (choć nadal wysoko procentowe, jak wszystkie porto) wino. Czerwone porto w wersji sklepowej już znałam, natomiast największym zaskoczeniem była wersja vintage. Jestem w stanie zrozumieć, dlaczego ludzie decydują się dużo zapłacić za najlepsze roczniki. Warto było go spróbować, choć na pewno jest to jeden ze smaków, które można zaklasyfikować do gatunku nabytych, tak jak cygara czy whiskey. Po prostu trzeba do nich dojrzeć, by je docenić.
Rejs po rzece Duero
Sercem Porto jest rzeka Duero. Choć jeśli już miałabym tworzyć analogie anatomiczne, może bardziej właściwym porównaniem byłoby stwierdzenie, że jest jego główną tętnicą. Niegdyś stanowiła ważny szlak handlowy i transportowy, dzisiaj również jest bardzo istotnym elementem definiującym Porto.
Skoro opisuję, co koniecznie trzeba zrobić w Porto, w zestawieniu nie mogło zabraknąć właśnie rejsu po rzece Duero. Istnieje kilka opcji takiej wyprawy: można skupić się na najstarszej części miasta i wybrać około 40 minutową trasę, podziwiając ze statku największe atrakcje Porto lub popłynąć dalej w górę rzeki i zobaczyć słynne winnice porastające każde możliwe zbocze w zasięgu wzroku. Ta druga opcja jest już droższa i zajmuje więcej czasu, ale wg mnie warto ją przetestować i zobaczyć na własne oczy krainę winem płynącą.
Portugalia północna jest królestwem winorośli. Można je spotkać wszędzie - począwszy od przydomowych upraw, po wielohektarowe winnice największych producentów. Na stołach również króluje wino, bez niego nie mógłby się odbyć żaden główny posiłek w tym kraju. Skoro zatem zapotrzebowanie jest tak duże, to i podaż musi nadążyć za oczekiwaniami.
Doskonale to widać właśnie z rzeki. Dzielnica portowa Porto to właściwie magazyny wina, łodzie do jego transportu i restauracje serwujące trunek klientom. Miasteczka położone w górze rzeki to krainy winnic i porośniętych winoroślami pagórków, gdzie idealne nasłonecznienie pozwala na najlepsze zbiory. Wszystko to można podziwiać z pokładu statku, trzymając w dłoni kieliszek lokalnego wina.
Jazda rowerem brzegiem oceanu w okolicach Porto
Porto wspaniale wręcz wykorzystuje swoją lokalizację. I to nie tylko strony rzeki, ale również (a może przede wszystkim) od strony oceanu. Wzdłuż brzegu oceanu poprowadzone są ścieżki rowerowe, którymi można przejechać praktycznie całe wybrzeże.
Ogólnie Portugalia wspaniale nadaje się na rower. Jej północna część niczym pod tym względem nie ustępuje południu. Szlaki są dobrze oznakowane i ciągną się nieprzerwanie kilometrami. Z kolei rowery można bez problemu wypożyczyć w specjalnych wypożyczalniach lub w hotelach oferujących tę usługę.
To, co koniecznie musisz zrobić w Porto, to przejażdżka nad oceanem i wyjazd poza miasto, w stronę Viana do Castelo. Trasa jest cudowna, cały czas jedzie się praktycznie tuż przy wodzie. Widoki są olśniewające, a przy okazji można znaleźć idealną plażę dla siebie i odpocząć na piasku. To połączenie aktywnego wypoczynku z plażowaniem było dla mnie idealne, podejrzewam więc, że Wam również przypadnie do gustu.
Dawno nie nawdychałam się tyle jodu i nie naładowałam się słońcem, co podczas jazdy rowerem właśnie na wspomnianej trasie. Jedynym, karygodnym błędem było z mojej strony niezabranie ze sobą ręcznika. Nie przewidziałam, że bliskość oceanu poskutkuje gwałtowną chęcią rzucenia się w fale. Cóż, musiałam obejść się jedynie mokrymi stopami.
![]() |
Ocean widoczny z trasy rowerowej |
Skoro już wspomniałam o Viana do Castelo, to na koniec tego wpisu napomknę o tym, co będziecie mogli przeczytać w kolejnym. Ruszymy poza Porto, w Portugalię północną. Przedstawię Wam kilka opcji jednodniowych wycieczek poza to główne miasto. Będą dzikie odmęty jedynego w Portugalii Parku Narodowego, miasteczka na wzgórzach, średniowieczne historie i fantastyczne widoki.
Degustacja wina to zawsze dobry pomysł. Ostatnio byłam na kilku w Słowenii oraz w Bułgarii. A że jestem ogromną fanką wina, to czerpałam z tego doświadczenia ogromną przyjemność. Wina portugalskie też są bardzo smaczne (moi rodzice przywozili stamtąd całkiem dobre wina).
OdpowiedzUsuńO, na Słowację też bym się wybrała na degustację! Chodzi mi to po głowie od jakiegoś czasu - trzeba będzie w końcu coś zaplanować :)
UsuńMarzy mi się ta Portugalia od dawna :) W tym roku raczej nie damy rady, ale może za rok... ;)
OdpowiedzUsuńZa rok też będzie dobrze ;) Warto się tam wybrać nawet na dłużej :)
UsuńPorto i Portugalia znajdują się na mojej liście celów. Gdy w końcu się tam wybiorę na pewno znajdę ten wpis raz jeszcze:)
OdpowiedzUsuńPolecam się :D
UsuńJak ja teraz potrzebuje takiego słodziutkiego porto... Z dna piwnicy
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńWszystko brzmi niesamowicie kusząco. Uwielbiam rowery, lubię dobre wino - wiec w to mi graj ! :)
OdpowiedzUsuńCzytam i oglądam, myśląc sobie, że wino to konieczność przy wizycie w Porto i jak dla mnie numer jeden. Wtem dochodzę do części z jazdą rowerem. Aaaaa, muszę to zrobić! :D
OdpowiedzUsuńHaha, koniecznie! Cieszę się, że się zainspirowałaś :D
UsuńJak do tej pory Porto kojarzyło mi się wyłącznie z winem - fajnie, że pokazujesz, co jeszcze ma do zaoferowania ;)
OdpowiedzUsuńA ma do zaoferowania naprawdę dużo :D Dzięki!
UsuńWpis w punkt! Porto jest na moim celowniku. Lata temu totalnie zauroczyła mnie Lizbona. W moim odczuciu, to najpiękniejsze miasto jakie widziałam, a Porto... Porto jeszcze przede mną :)
OdpowiedzUsuńDo Lizbony jeszcze nie dotarłam, co zamierzam to nadrobić w przyszłości :) Zwłaszcza po takiej rekomendacji :D
UsuńMyśle ze zdecydowanie same spacery wystarcza żeby zakochać się w Porto :)
OdpowiedzUsuńPewnie tak, ale po pierwszym zakochaniu przychodzi potrzeba na głębsze poznanie ;)
UsuńGdzie nie spojrzę, wszyscy zachwalają Porto! No nic, trzeba przekonać się na własnej skórze 😁
OdpowiedzUsuńKoniecznie! :D
UsuńPorto zaczyna mnie "prześladować"! ;) Chyba pora ponownie uwzględnić Portugalię w planach wyjazdowych. Chętnie spróbowałabym tego vintage, w końcu porto to moje ulubione wino :)
OdpowiedzUsuńCiekawie czytać o miejscach, które człowiek pokochał i o których sam napisał :) Porto skradło moje serducho i na stówę wrócę podziwiać dolinę Douro :)
OdpowiedzUsuńJak to jest, że jeszcze mnie tam nie było? Porto to mój nowy cel na najbliższą podróż. Tak bardzo zainspirował mnie ten wpis :)
OdpowiedzUsuń